Piotr Myszka mistrzem Europy w windsurfingu [WYWIAD]

2014-07-09 4:00

Wygrał mistrzostwa Europy jak prawdziwy dominator. W ośmiu wyścigach rundy zasadniczej Piotr Myszka (33 l.) sześć razy mijał metę jako pierwszy. A gdy na starcie finałowej rozgrywki po kolizji wpadł do wody, i tak zdołał wywalczyć punkty, których potrzebował do złota. Po czterech latach wrócił na europejski tron windsurfingowej klasy olimpijskiej RS:X. Brąz wywalczył jego wielki rywal z reprezentacji polskiej Przemysław Miarczyński.

- Jestem nieco zdziwiony, że jesteśmy szybsi od rywali. Oni jakby lekko zwolnili, a my, Polacy, przyspieszyliśmy. Widać to zwłaszcza przy silnych wiatrach - mówi "Super Expressowi" Myszka.

"Super Express": - Czy to najwyższa forma w pana karierze?

Piotr Myszka: - Chyba tak. Czuję się mocny. Mam sprzęt świetnie dopasowany do moich możliwości dzięki finansowemu wsparciu sponsora, firmy Energa. Jestem też silniejszy fizycznie, bo w przygotowaniach wraz z trenerem Pawłem Kowalskim postawiliśmy większy nacisk na wytrzymałość i siłę. Dwukrotnie w zimie biegałem na nartach we Włoszech. Blisko miejsca, gdzie Justyna Kowalczyk wbiegała na górę Alpe Cermis.

Zobacz również: Tragedia była blisko! Stracił piłkę i chciał ZABIĆ rywala! [WIDEO]

- A jaki skutek dały ćwiczenia siłowe?

- W "martwym ciągu" mogę trzykrotnie podnieść sztangę ważącą 125 kg. Przy silnym wietrze jestem w stanie zrównoważyć 5 kg różnicy wagi ciała względem cięższego ode mnie Przemka Miarczyńskiego. Ale sukcesem się nie zachłystuję. To przecież nie pierwszy mój złoty medal. Wykonałem swoją robotę i... dziękuję.

- Odczuwa pan jeszcze żal, że nie wystartował dotąd w igrzyskach olimpijskich? Ostatnio do Londynu poleciał Miarczyński (w IO może wystartować jeden reprezentant kraju - red.)

- Żalu nie mam, ale siedzi to gdzieś z tyłu głowy i działa na mnie dopingująco. Jestem już w takim wieku, że zdążyłem zebrać dużo doświadczeń. Teraz pora na konsumowanie, na sukcesy na najważniejszej imprezie. Zamierzam skonsumować igrzyska w Rio.

- Podobno mógł pan wystartować w igrzyskach w barwach innego kraju?

- Tak, zaproponowano mi pracę trenera w Kanadzie z możliwością startów i zmiany obywatelstwa. Ale od razu odrzuciłem ofertę. Nie wyobrażam sobie budowania życia za granicą. Tutaj mam rodzinę. Pięcioletni synek Antoś surfuje już na desce bez żagla, a dwuletnia córeczka też uwielbia chlapać się w wannie.

- Windsurfing to dla pana nadal radość czy już tylko rutyna?

- Niezmiennie radość i frajda. Napędza mnie walka z żywiołem. A skoro jestem jednym z najlepszych na świecie i potrafię utrzymać z tego rodzinę, to może jeszcze posurfuję nawet przez dekadę.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze