"Super Express": - Awans Holandii do finału jest dla pana zaskoczeniem?
Włodzimierz Smolarek: - Absolutnie nie. Przed mundialem powiedziałem, że mistrzem będzie Holandia i zdania nie zmieniam. To najlepszy zespół mistrzostw, takiej dwójki jak Robben - Sneijder nie ma żadna drużyna. Będzie złoto i szaleństwo w Holandii. Zresztą atmosfera w kraju już jest niesamowita.
- Wszyscy żyją mundialem?
- Tego się nie da opisać. Wszystkie domy w Rotterdamie są wystrojone na pomarańczowo. Wszędzie flagi i wielkie oczekiwanie. Aż się boję, co się będzie działo po zdobyciu mistrzostwa. Na głównych placach wielkich miast będą imprezy na dziesiątki tysięcy ludzi.
- Jaką rolę w tych sukcesach odgrywa Bert van Marwijk?
- Ogromną. On stworzył "nową inną Holandię", dobierał graczy do swojej taktyki, a nie tylko takich, którzy mieli znane nazwiska. Widziałem jego treningi w Feyenoordzie i jestem pewien, że takie same metody stosuje w kadrze. Proste, ale genialne. I co najważniejsze, Bert jest w porządku gościem. Nieraz przychodził do nas, trenerów młodzieży, i dawał wskazówki. Ma wielki szacunek, zresztą z wzajemnością, do Ebiego. Dał mu szansę w Feyenoordzie, sprowadził do Dortmundu Złego słowa nie mogę o nim powiedzieć. Z Feyenoordem wygrał Puchar UEFA i Puchar Holandii. A teraz wygra Puchar Świata. Należy mu się.
- Od początku miał poparcie Holendrów czy krytykowano ten wybór?
- Miał poparcie. Pozwolono mu pracować, a on wiedział, co robić. W eliminacjach Holendrzy zdobyli komplet punktów, teraz nie przegrali już od 25 spotkań. Wielkie pokłony dla van Marwijka, bo bez niego takich wyników by nie było.
- Wcześniej Holendrzy mieli świetnych graczy, ale ciągle się kłócili. Teraz w kadrze panuje rodzinna atmosfera?
- W pewnym sensie tak, bo pomocnik van Bommel to szwagier van Marwijka. Ale kłótnie też są. I dobrze, bo drobne sprzeczki wcale nie szkodzą. Kiedy my zdobywaliśmy trzecie miejsce na świecie, też się kłóciliśmy, ale każdemu wyszło to na dobre.
- Holendrzy mają słabe punkty?
- Czasem popełniają błędy w kryciu. Są też egoistami w polu karnym, gdzie nie lubią podawać. Ale to im akurat zaliczam na plus, bo sam taki byłem (śmiech).