Dżungla

i

Autor: Eastnews

Polski napastnik zagra...w Angoli: Jestem umówiony, że dostanę miesięcznie trzy krowy

2015-01-03 23:33

Kontrakt życia. Zdarza się. Przekonał się o tym Jacek Magdziński. Prawdziwy polski obieżyświat. Snajper, który w karierze zdążył zwiedzić szesnaście klubów, w tym pięć - w Niemczech i Anglii. Teraz rusza podpisać umowę z siedemnastym. Grającym w lidze Angoli - Académica Petróleos Clube do Lobito. Tak się rodzi prawdziwy bohater zimowego okienka transferowego w Europie!

Kojarzycie nazwisko? Pewnie nie. Ostatnio Magdziński ubierał koszulkę Promienia Kowalewo Pomorskie. Wcześniej Puszczy Niepołomice, a w dalekiej przeszłości otarł się nawet o Zawiszę Bydgoszcz czy Lecha Poznań. Ot, piłkarz jakich w Polsce wielu. Tyle że jedno go wyróżnia. Intensywność zmiany barw klubowych. 28 lat na karku, a w CV szesnaście klubów. Wyjazdy do Niemiec i Anglii. Prawdziwy "piłkarski obieżyświat" - jak zdążono go nawet ochrzić w polskich mediach.

Poznajcie Andrzeja Lenarda. Prawdziwego piłkarskiego artystę

Teraz rusza w podróż życia. Do Angoli, grać w Académice Petróleos Clube do Lobito. Przyszłe miejsce zamieszkania może robić wrażenie. Wygląda jak nasz Hel, tyle że większy. Miasto ma 150 tys. ludzi. - Na pewno będzie gdzie odpocząć - stwierdził w wywiadzie dla portalu weszło.com.

Pytanie, czy pozwolą mu na to warunki. Polski napastnik twierdzi, że akurat w Angoli życie może być dostatnie. Stolica Luanda jest przecież drugim najdroższym - po Tokio - miastem świata. Sprawdziliśmy. Nie chcemy zapeszać, ale zapewne na miejscu nasz rodak mocno się zdziwi.

- Jeśli chodzi o kasę, w kontrakcie mam wpisane, że dostanę miesięcznie trzy krowy. Oni powiedzieli, że u nich to dużo, więc myślę, że będzie okej - dodał. Później już na poważnie powiedział, że akurat o zarobkach jeszcze nie rozmawiał. To dziwne, bo sam też wspomina, że podróż do Lobito zajmie mu jakieś... dwa dni. Dwa dni ciągłej podróży! Głupio dowiedzieć się na miejscu, że stwierdzenie "być zadowolonym" może mieć pejoratywny wydźwięk.

Najciekawsza jest jednak historia, jak w ogóle klub z dalekiej Afryki zwrócił uwagę na przeciętnego polskiego piłkarza. Trudno uwierzyć: - Dostałem zaproszenie na Facebooku. Napisał jakiś Niemiec, mówię – nie znam gościa, dziękuję. Ale pięć minut później dzwoni telefon z niemieckiego numer i się zaczęło.

I pomyśleć, że my tyle lat czekaliśmy na list z Hogwartu. I nic!

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze