Prezenty i rózgi

2008-12-26 5:00

W mijającym roku nie brakowało sportowych emocji. Mieliśmy choćby igrzyska olimpijskie lub EURO 2008. Dzięki naszym sportowcom przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil. Ale nie wszyscy ludzie polskiego sportu zachowywali się przez ostatnich dwanaście miesięcy wzorowo.

Dlatego niektórzy dostają od Świętego Mikołaja rózgi. Pozostali pod choinką znajdą za to piękne prezenty.

Tomasz Adamek (32 l., boks)

- ten góral z Gilowic ma lwie serce do walki, szczękę z tytanu i charakter mistrza. Obiecał, że zdobędzie dla Polski mistrzostwo świata w boksie i zdobył, wygrywając po kapitalnej walce ze Steve'em Cunninghamem.

Michał Jeliński (28 l., wioślarstwo)

- chociaż ciężko chory na cukrzycę, wywalczył z kolegami (Kolbowiczem, Wasilewskim i Korolem) olimpijskie złoto w wyczerpującej fizycznie konkurencji: wioślarskiej czwórce podwójnej.

Roger Guerreiro (26 l., piłka nożna)

- za to, że wspaniale grał dla Polski na mistrzostwach Europy i z humorem przyjął od prezydenta RP nie tylko obywatelstwo, ale i nowe nazwisko - Pereiro.

Franciszek Smuda (60 l., piłka nożna)

- za to, że zafundował nam niezapomniane piłkarskie dreszczowce i wprowadził polską piłkę klubową ponownie na europejskie salony.

Agnieszka Radwańska (19 l., tenis)

- za historyczne osiągnięcie - awans do pierwszej dziesiątki najlepszych tenisistek świata i występ w prestiżowym turnieju Masters.

Marcin Gortat (24 l., koszykówka)

- za przebicie się z Polski do NBA. To tak, jakby reprezentacja z Wysp Bahama wywalczyła mistrzostwo świata w hokeju na lodzie. A jeszcze te "czapy", które założył Kobe Bryantowi i Pau Gasolowi. Palce lizać.

Specjalna kategoria rózga i prezent Artur Boruc (28 l., piłka nożna)

- uznanie za rewelacyjną grę na mistrzostwach Europy i rózga za największy kiks roku w meczu ze Słowacją, który może nas pozbawić awansu do finałów mistrzostw świata. O piciu i balowaniu we Lwowie litościwie milczymy.

Mirosław Drzewiecki (52 l., minister sportu)

- dumnie prężył muskuły, kiedy rozpoczął wojenkę z PZPN, wprowadzając kuratora. Zapowiadał, że uzdrowi polską piłkę, ale Michał Listkiewicz na koniec i tak był górą. Drzewiecki przegrał na całej linii, nic nie zdziałał i tylko zszargał kibicom nerwy.

Jerzy Sudoł (56 l., lekka atletyka)

- nawalony "jak stodoła" leżał na trawniku w wiosce olimpijskiej w Pekinie. A miał pomagać polskiej ekipie na trasie maratonu. Wstyd był na cały świat!

Marcin Dołęga (26 l., podnoszenie ciężarów )

- za to, że nie potrafi liczyć i słuchać się mądrzejszych. Gdyby lepiej rachował i posłuchał rad trenera Zygmunta Smalcerza, miałby co najmniej brązowy medal olimpijski w Pekinie. A może i srebrny. A skończyło się na łzach i czwartym miejscu. Medal przegrał wagą ciała i umysłu.

Janusz Wójcik (55 l., piłka nożna)

- zdecydowanie najbardziej przykry i spektakularny ze sportowych upadków. Były selekcjoner reprezentacji Polski, medalista olimpijski z Barcelony prowadzony w kajdankach do wrocławskiej prokuratury. Od tamtej pory jest jedynie Januszem W. oskarżonym o korupcję i kupowanie meczów.

Leo Beenhakker (66 l., piłka nożna)

- zapowiadał zdobycie na mistrzostwach Europy Mount Everestu, a nie zdobył nawet kreciego kopca. Wróciliśmy z EURO bez zwycięstwa. A potem jeszcze nieelegancko zaatakował trenera Piechniczka. Szczęście, że się zreflektował i przeprosił.

Sylwia Gruchała (27 l., szermierka)

- uwielbiamy ją, ale z przykrością wyciągamy rózgę za banialuki, które opowiadała po niepowodzeniach na igrzyskach (że zabrakło jej motywacji, jest zmęczona sportem). To trzeba było nie jechać do Pekinu.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze