- Jestem bardziej doświadczony niż poprzednio, bardzo dobrze przygotowany fizycznie, bo więcej pracowałem nad wydolnością i przygotowaniem ogólnorozwojowym. Mam dobrze ustawiony sprzęt i optymalną dla mnie wagę ciała, 79 kilo - wymienia swoje atuty deskarz przezywany "Pontem". - W dodatku mocno tutaj wieje, a to dla mnie bardzo korzystne. I chyba wraz z moimi trenerami jesteśmy bliscy pełnej wiedzy o windsurfingu. Nie ma dla nas niespodzianek.
"SE": - Chyba bardzo uwierał pana brak w kolekcji olimpijskiego medalu...
Przemysław Miarczyński: - Chciałbym go zdobyć. Ale jeśli się to nie uda, chyba nie będzie mnie to uwierało w "cywilnym" życiu. Medalu olimpijskiego nie ma też rekordzistka świata w biegu maratońskim Paula Radcliffe, która wycofała się z igrzysk. Ważniejsze, żebyśmy byli zdrowi
- Spośród polskich olimpijczyków 2012 tylko pan udowadnia, że występy w "Tańcu z Gwiazdami" nie muszą być szkodliwe. Sylwia Gruchała i Otylia Jędrzejczak poniosły porażki, a Monika Pyrek nie może odnaleźć formy
- Tutaj nie ma czego udowadniać (śmiech). Nie sądzę, by dziewczynom to zaszkodziło. To taka dobra odskocznia od treningów. Monikę Pyrek nawet to podbudowało. A ja z programu odpadłem dość szybko (po drugim odcinku - red.).
- A czy przyjąłby pan propozycję chorążego podczas defilady?
- Gdyby mi zaproponowano, pewnie bym przyjął, bo to zaszczyt. O "klątwie chorążego" usłyszałem dopiero tutaj, podczas olimpiady. I podobnie jak Agnieszka Radwańska - nie wierzę w nią.
- Czy przygotował pan specjalną taktykę na te igrzyska?
- Nie, patrzę przede wszystkim na siebie i koncentruję się na tym, by znaleźć dobre miejsce na starcie i płynąć szybko. Pozwala mi na to dobrze ustawiony sprzęt. Jestem zaliczany tutaj do grona piratów, czyli starszych zawodników, ale czuję się dobrze.
- Czy złości pana, że windsurfing wypada z olimpijskiego programu 2016?
- Nie, raczej mam nową motywację. Chcę powalczyć w nowej olimpijskiej specjalności, kiteboardingu. Jeśli będą dobre wyniki, może dociągnę do igrzysk w Rio.