Kiedy podczas zawodów zerwał mięsień prawego bicepsa, wydawało się, że to koniec dominacji "Dominatora", pięciokrotnego mistrza świata. - Po operacji, którą przeszedłem 3 marca, lekarz powiedział mi, że przez 3,5 miesiąca mam zapomnieć o treningu. Ale ja nie z tych, co potrafią tyle usiedzieć. Już po 10 dniach byłem na siłowni. Jak się lekarz o tym dowiedział, to tak mnie opierniczył, że aż mi się głupio zrobiło - opowiada.
Mariusz jednak nie przerwał treningów. Zamknął się w siłowni i odbudował formę. Choć, kiedy w sobotę w Bartoszycach zaczynały się mistrzostwa Europy, miał sporą tremę. - Pierwszy dzień zawodów był nerwowy, bo nie miałem pojęcia, jak ta moja poskładana łapa zareaguje na takie ogromne żelastwo. Zacząłem ostrożnie, ale jak zobaczyłem, że wszystko gra, to poszedłem jak burza - relacjonuje Pudzianowski.
Teraz start w zawodach Pucharu Świata w Moskwie, a 25 lipca mistrzostwa Polski.
- To będą takie małe "przepychanki" przed najważniejszą imprezą w sezonie - tłumaczy "Pudzian". - 20 września w RPA zaczynają się mistrzostwa świata. Amerykanie będą groźni. Już się chwalą, że mnie zdetronizują. Ale spokojnie, to oni się mnie boją, a nie ja ich.