W złoty medal nie mógł uwierzyć również sam Paweł. - Zadzwonił do mnie i krzyczał: "Podobało ci się, tato? Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem". Potem dodał, że chce mu się bardzo jeść i pić - zdradza ojciec złotego młociarza.
Przeczytaj koniecznie: Radwańska i Janowicz zagrają w MŚ par mieszanych
Rodzina Pawła z niecierpliwością czeka na jego powrót z Moskwy. Ojciec i brat przyznają, że lekkoatleta w domu jest tylko gościem. Kiedy już przyjedzie, powitają go rosołem i gołąbkami, nie zabraknie również bigosu i tradycyjnych polskich potraw, które Paweł uwielbia.
- Gołąbka je na dwa gryzy - uśmiecha się Dawid (26 l.), brat Pawła.
To razem z nim przyszły mistrz trenował rzut młotem. Kiedy Paweł miał 11 lat, zauważyła go Jolanta Kumor, jego pierwsza trenerka. Długo namawiała go na treningi, w końcu przyszedł. - Rzucał dyskiem, pchał kulą, ale to młot skradł jego serce - mówi pani Jolanta.
Tak to się zaczęło. W końcu miłością do młota zaraził brata.
- Początki były bardzo trudne - wspomina Dawid. - Nie mieliśmy sprzętu ani pieniędzy. Brakowało nawet butów, ale radziliśmy sobie. Kupowaliśmy piłkarskie korki, obcinaliśmy je i szlifowaliśmy tak, aby była równa powierzchnia. Ja rzucałem na lewą stronę, więc miałem lewego buta. Paweł rzucał na prawą, więc miał prawego.
Dwaj bracia są ze sobą bardzo zżyci, ale zdarzały się nieporozumienia i sprzeczki. - Zawsze mogłem na nim polegać, tak jak i on na mnie - mówi Dawid.
Przeczytaj koniecznie: Drugi medal polskich lekkoatletów w MŚ w Moskwie
Mimo ciężkich i długich treningów Paweł był bardzo dobrym uczniem. - Mówiłem mu, że treningi są ważne, ale nie może zaniedbać szkoły. Pogodził jedno z drugim, ale dzień miał wypełniony co do minuty - wspomina Waldemar, ojciec młociarza.
Forma Pawła jest nierówna. Raz rzuca dobrze, innym razem zdarzają się klęski, jak na igrzyskach w Londynie. Rodzina jest z nim jednak na dobre i na złe.
- Zrehabilitował się za nieudaną olimpiadę. Jesteśmy tacy dumni, zresztą zawsze byliśmy, niezależnie od wyników. A Paweł jeszcze nieraz nas wszystkich zaskoczy - dodaje Waldemar Fajdek.