- Postaramy się pokonać Brazylijczyków, a ja obiecuję, że w każdym meczu mundialu strzelę bramkę - tak odważną deklarację złożył niedawno Jong Tae-Se. I choć umiejętności mu nie brakuje, to ciężko będzie dotrzymać słowa, zwłaszcza że Koreańczycy trafili do grupy śmierci.
Wielka propaganda
Pozyskanie do gry w kadrze Jong Tae-Se to jeden z największych sukcesów propagandowych Korei Północnej. Piłkarz urodził się w Japonii, miał południowokoreańskie obywatelstwo, ale uczęszczanie do szkół sponsorowanych przez Koreę Północną zrobiło swoje. Jong w końcu zadecydował, że bliżej mu do Korei Północnej niż Południowej. Kilka lat starał się o zrzeczenie obywatelstwa Korei Południowej i uzyskanie północnokoreańskiego paszportu. Sprawa oparła się o FIFA, która w końcu pozwoliła mu grać dla Północy.
Wejście do kadry Jong miał piorunujące. W dwóch pierwszych meczach strzelił 8 goli. W sumie w 21 występach zaliczył już 14 bramek. Do tej pory rywale byli jednak słabsi, czas próby przychodzi dzisiaj.
Dla Koreańczyków z północy jest wielkim idolem i jednym z niewielu "kontaktów" ze światem zachodnim. Podobno telefon komórkowy, iPod i inne elektroniczne gadżety, które ma przy sobie, wzbudzają zachwyt na zgrupowaniach kadry wśród innych piłkarzy, na co dzień mogących tylko o takim sprzęcie pomarzyć.
Jeździ hummerem
Jong Tae-Se w Korei Północnej bywa tylko w trakcie obozów kadry. Wtedy żyje tak jak inni piłkarze, ale na co dzień w Japonii pozwala sobie na o wiele więcej. Jeździ srebrnym hummerem, słucha hip-hopu na czele z kawałkami słynnego Tupaca Amaru i korzysta z tego, że Japonia jest liderem w produkcji technologicznych gadżetów. Dziś jednak liczyć się będzie technika boiskowa, choć i tutaj Jong nie ma kompleksów.
- Jesteśmy najbardziej tajemniczą drużyną mistrzostw, inni niewiele o nas wiedzą. To nasz plus, bo nawet Brazylię postaramy się zaskoczyć. Dla mnie to świetna okazja do promocji, po mundialu chciałbym zagrać w Anglii. Dlatego muszę błysnąć w każdym meczu - mówi Jong, nazywany koreańskim Rooneyem ze względu na to, że, podobnie jak Anglik, haruje przez cały mecz i nigdy nie odpuszcza.
Korei Północnej nikt nie daje szans, choć sam Jong pociesza się, że w trakcie poprzedniego startu tej drużyny, na mistrzostwach świata w Anglii w 1966 roku, Koreańczycy też byli skazani na pożarcie, a doszli do ćwierćfinału i byli bliscy wyeliminowania fenomenalnej Portugalii. Czy teraz historia się powtórzy?