=Koledzy z Legii wymyślili mu pseudonim "Rumiany", który szybko przyjął się wśród kibiców. Dlaczego "Rumiany"? To przez charakterystyczne policzki i rumieńce.
=13 grudnia 1998 złamał kość piszczelową prawej nogi. Przeszedł operację, podczas której wstawiono mu 7 śrub. Lekarze nie dawali mu żadnej gwarancji, że kiedykolwiek wróci na boisko. Pierwszy mecz zagrał dopiero po roku i od razu strzelił gola. Prawą nogą.
=Jako młody chłopak uczył się w MSP Szamotuły. Niewiele brakowało, żeby został z niej wyrzucony, bo opusczał zajęcia. Trafił na dywanik do dyrektora, a doniosła na niego pani od historii. Przed wyrzuceniem ze szkoły uratował go trener Andrzej Dawidziuk. Potem zmienił podejści i polubił historię, z której zdał nawet maturę.
=W internacie w Szamotułach mieszkał w pokoju z Łukaszem Załuską, obecnie bramkarzem Celticu Glasgow. Nie przepadali za sobą. Wawrzyniak narzekał na bałaganiarstwo kolegi. Często chodzili do opiekunów i prosili o zmianę współlokatora. Bez powodzenia. Któregoś dnia stoczyli ze sobą walkę bokserską. Każdy z nich założył jedną rękawicę. O mało się nie pozabijali.
=Zanim dostał się do Ekstraklasy i zaczął dobrze zarabiać, grywał w niższych ligach. Gdy był w Stargardzie Szczecińskim, brakowało pieniędzy na wszystko. Piłkarze nie mieli nawet na jedzenie, kupowali przecenione parówki w supermarkecie lub zbierali grzyby. W końcu klub wykupił obiady w szkole podstawowej.
=Długo uważał, że jest pechowcem i prześladuje go liczba 13. Twierdził, że zawsze w tym dniu w szkole dostaje najgorsze oceny i jest wzywany do odpowiedzi. 13 grudnia złamał nogę. Wszystko zmieniło się, gdy po 13 meczach w Ekstraklasie (w Widzewie) otrzymał powołanie do reprezentacji. Zadebiutował w wygranym meczu z ZEA (5: 2). Potem pojechał na EURO 2008 i zagrał w ostatnim spotkaniu z Chorwacją (0: 1).
=W styczniu 2009 roku podpisał 4- -letni kontrakt z Panathinaikosem Ateny. Zbierał pochlebne recenzje, zadebiutował w Lidze Mistrzów. Dobra passa skończyła się w kwietniu 2009 roku, gdy w jego organizmie wykryto doping. Piłkarz tłumaczył się, że wziął preparat na zbicie tkanki tłuszczowej i nie wiedział, że jeden z jego składników jest na liście zakazanych substancji. Został zdyskwalifikowany na rok, a grecki klub odstąpił od transferu definitywnego. "Rumiany" wrócił do Legii, ale nie mógł grać ani w Polsce, ani w żadnym innym zakątku świata. Stracił pół roku. Dopiero w styczniu 2010 roku trybunał arbitrażowy cofnął karę dyskwalifikacji.