- To ja już naprawdę mam tyle lat? Nie, zupełnie się na tyle nie czuję. Raczej jakbym miał co najmniej dziesięć lat mniej. Może właśnie w tym tkwi moja siła - śmieje się Sikora w rozmowie z "Super Expresem".
- Jakie uczucie teraz w panu dominuje: radość ze spełnionego marzenia o założeniu, chociaż na krótko, koszulki lidera Pucharu Świata, czy też żal, że skończyło się "tylko" na drugim miejscu?
- Jest lekki niedosyt. Wyścig o Kryształową Kulę przegrałem bowiem ze zdrowiem (przeziębienie po MŚ - przyp. red.).
- Skąd w tym wieku tak wspaniała forma biegowa?
- Przede wszystkim to zasługa zmiany nart na fischery i zmiana sposobu ich smarowania. Media i kibice nie zdają sobie sprawy, jak to jest ważne. Czasem ważniejsze niż forma. Jeśli narty dobrze jadą, sama noga lepiej "podaje", a zawodnik nabiera dodatkowej energii.
- Ale pański karabin chybiał do końca sezonu...
- Jedyny błąd, jaki mogę sobie zarzucić, polegał na tym, że w trakcie przygotowań nie było przy mnie trenera. A tylko on może wyłapać wszystkie błędy na strzelnicy. Przed olimpiadą wracam więc do treningów razem z kadrą. Strzelać będę tyle samo, ale pudeł ma być mniej.
- Przed panem piąta olimpiada...
- Treningi do niej zacznę już na początku czerwca, forma ma przyjść akurat na igrzyska.
- To będą ostatnie pana igrzyska?
- Jeśli moje marzenia mają się spełniać, tak jak w tym sezonie, to może przed każdą zimą będę o czymś marzył... A wtedy moja kariera potrwa jeszcze długo.