Przeżywam chyba najtrudniejsze chwile w życiu. Zachorowałem nagle na zapalenie stawów niewiadomego pochodzenia. Od dwóch miesięcy się męczę, byłem w szpitalu. Lekarze dawali mi bardzo małe szanse na udział w igrzyskach, ale walczę - opowiada "Super Expressowi".
Zobacz również: Irena Szewińska walczy z rakiem! Mimo tego pojechała do Soczi
Wczoraj Ligocki był na pierwszym od tygodnia treningu snowboardowym. - Jestem obolały, ale myślę, że do wieczora się rozruszam i będę w stanie zrobić drugi trening. Ale nie wiem, czy wrócę do formy na 16 lutego, czy będę w stanie powalczyć z innymi zawodnikami jak równy z równym. Bardzo bym chciał. Przed chorobą byłem w życiowej formie. Teraz jest najgorsza z możliwych. Walczę i cały czas mam nadzieję - podkreśla.
Mateusz zapowiada, że będzie walczył o olimpijski start do ostatniego dnia. - Mam nadzieję, że się wyleczę i stanę na starcie w Soczi. Wciąż mam robione różne badania. Dostałem akredytację, bilet kupiony. Wiem, że na miejscu w Soczi jest wspaniała ekipa medyczna. Myślę, że się mną zaopiekują i postawią na starcie. W najgorszym wypadku, choć nie biorę tego pod uwagę, na igrzyska pojadę, by pomagać kolegom - mówi.
Przeczytaj także: Soczi 2014. Nasi dziennikarze nie mają problemu z hotelami SZOK
Walcząc z chorobą, Ligocki musi brać silne leki przeciwzapalne, zarówno sterydowe, jak i niesterydowe. - Te pierwsze są na liście leków dopingujących. Wszystko oczywiście jest zgłoszone do komisji antydopingowej, więc z tym nie ma problemu - uspokaja.
Mateusz, trzymamy kciuki za to, żebyś wyzdrowiał i w Soczi powalczył o medal!