W Soczi gotowych jest dopiero sześć z dziwięciu hoteli przeznaczonych dla mediów, choć słowo "gotowy" też jest nieco na wyrost. Dziennikarze, którzy dotarli już do miasta-gospodarza igrzysk olimpijskich 2014, "chwalą się" warunkami, jakie zastali na miejscu.
W kranach często brakuje wody, a jeśli już jest to ma kolor żółty...
Water restored, sorta. On the bright side, I now know what very dangerous face water looks like. #Sochi #unfiltered pic.twitter.com/sQWM0vYtyz
— Stacy St. Clair (@StacyStClair) luty 4, 2014
Wiele pokoi w ogóle nie jest gotowych. Nie mówiąc nawet o braku chociażby internetu, nadal trwają w nich prace remontowe.
<blockquote class="twitter-tweet" lang="pl"><p>This is the one hotel room <a href="https://twitter.com/Sochi2014">@Sochi2014</a> have given us so far. Shambles. <a href="https://twitter.com/search?q=%23cnnsochi&src=hash">#cnnsochi</a> <a href="http://t.co/RTjEkmyan3">pic.twitter.com/RTjEkmyan3</a></p>— Harry Reekie (@HarryCNN) <a href="https://twitter.com/HarryCNN/statuses/430620052292136961">luty 4, 2014</a></blockquote><script async src="//platform.twitter.com/widgets.js" charset="utf-8"></script>
Już wiem co się może dziać z moim pokojem ;) pic.twitter.com/Vx0JZ1O0F1
— Kamil Wolnicki (@KamilWolnicki) luty 5, 2014
W Soczi sa już także polscy dziennikarze. Oto jak opusują to co zastali na miejscu:
Radosław Leniarski ze Sport.pl:
"Dojechaliśmy do Gorki, ale hotel okazał się wysoko w górach, trzeba było piąć w górę gondolą. Wszędzie pracowali ludzie, a było już dobrze po 23. Już dochodziły do nas wieści - nie ma gdzie mieszkać, bo nie wszystkie hotele są już zbudowane. Nasz stał jak byk - monumentalny i luksusowy jak cztery gwiazdki w Hurgadzie - ale pokój bez prądu. Turecki majster i tadżycki robotnik spotkani z planami instalacji na korytarzu będą interweniować - elektryk prijdjot, mówi umorusany gipsem Tadżyk."
Jakub Wojczyński z "Przeglądu Sportowego":
"Siedzimy sobie w pokoju typu superior i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że to nie jest nasz pokój. To znaczy tymczasowo jest, ale za paręnaście godzin już nie będzie, bo nas przeniosą do tego, który rezerwowaliśmy. A może nie przeniosą, bo pani z doklejonym uśmiechem użyła magicznego "I hope so". Wcześniej wszystko przebiegało idealnie do chwili, gdy próbując się domeldować do kolegi usłyszałem od pana z równie doklejonym uśmiechem równie magiczne "There's a problem with your reservation". W zasadzie to podświadomie czekałem na tę chwilę."