- Trudno jeden sukces w Oberhofie już uznać za przełom. Ale mam nadzieję, że nie okaże się jednorazowym wyskokiem - mówi "Super Expressowi" Sikora. - Chciałbym biegać jeszcze szybciej i strzelać jeszcze celniej. Ale najważniejsze, że fizycznie czuję się już lepiej niż w grudniu, a na strzelnicy mam pewniejszą rękę - dodaje z uśmiechem. Jaki jest powód przemiany naszego kandydata do olimpijskiego medalu?
- Po prostu nadrobiłem braki treningowe - wyjaśnia. - Bo dla przygotowania do sezonu najważniejsze są dwa ostatnie miesiące przed pierwszym startem, a ja z powodu infekcji w tym czasie na pełnych obrotach trenowałem zaledwie przez dwa tygodnie - przypomina Sikora.
Mimo kłopotów na trasie i na strzelnicy, Polakowi nawet przez myśl nie przeszło, że może to być kres jego kariery.
- Nie można tak szybko na stałe spaść z pozycji jednego ze światowych liderów do poziomu miejsca 70., a takie zajmowałem w Pucharze Świata w grudniu. Wiedziałem, że ten regres spowodowały jedynie kłopoty zdrowotne. Po prostu potrzebowałem czasu, by się odbudować - tłumaczy Sikora, który zapowiada, że do igrzysk w Vancouver jego forma powinna jeszcze pójść w górę.
- Na pewno stać mnie na więcej. Będę ciężko pracował przez miesiąc, który został do igrzysk - zapewnia. - W obecnej dyspozycji jeszcze nie jestem zdolny wygrywać. Ale wierzę, że w Vancouver będzie już inaczej... - kończy.