- Kibice licznie zgromadzeni oglądali dobre spotkanie. Były momenty, że atakowało i Zagłębie, i my. Były strzały z dystansu, nie był to - tak jakby to wskazywało przed finałem - mecz bez emocji. Emocje były do samego końca, nie spodziewałem się, że dojdzie do dogrywki a potem rzutów karnych - podsumował mecz Tarasiewicz. - Byliśmy faworytem, nie odnieśliśmy zwycięstwa w czasie regulaminowym, ale znaliśmy siłę Zagłębia. Puchar i medal to duża zasługa szczęścia, bo do tej pory mam dużego farta, że mogę pracować z takimi zawodnikami w takim klubie - dodał trener.
Tarasiewicz odniósł się też do karnego, którego na dzień dobry, w pierwszej serii, nie wykorzystał Sebastian Dudek. - Nie obawiałem się, bo to był pierwszy karny. Jest taka możliwość, że wszyscy z drużyny przeciwnej wykorzystają karne, ale byłem pewien, że Wojtek Kaczmarek jest w stanie obronić przynajmniej jednego karnego. Ani razu nie trenowaliśmy karnych, bo stwierdziłem, że to nic nie zmienia, gdy na treningu jest siedem osób, a na trybunach 37 tysięcy - podsumował opiekun Zawiszy, który odniósł się też do swojej przyszłości i gry w europejskich pucharach, jaka czeka triumfatora PP.
- W tym składzie personalnym w Europie nie damy rady. Zawodnicy o tym wiedzą i się nie czarujemy. W tym momencie musimy sobie pewne rzeczy powiedzieć. Trudno mi na dzień dzisiejszy powiedzieć, czy będę jeszcze w klubie pracował w przyszłym sezonie. Tej odpowiedzi nie otrzymam w przeciągu trzech, czterech dni. Sprawa mojej przyszłości wyjaśni się w ciągu tygodnia - dodał trener.