Tomaszewski broni "Grajka"

2009-03-12 8:30

- To jakaś farsa! - krzyczał Jan Tomaszewski (61 l.), który wczoraj rano niespodziewanie pojawił się w siedzibie wrocławskiego sądu i zażądał udziału w jego posiedzeniu. Były bramkarz reprezentacji Polski przekonywał, że prokurator i sędzia będą musieli wypuścić jego przyjaciela Andrzeja G. (56 l.) na wolność.

Sąd jednak nie przejął się teatrzykiem pana "Tomka", a po kilku godzinach aresztował byłego właściciela Widzewa na trzy miesiące!

"Super Express": - Panie Janku, po co ta szopka?

Jan Tomaszewski: - Po prostu byłem wzburzony, że sąd przed podjęciem tak ważnej decyzji nie zechciał mnie przesłuchać. Postawione Andrzejowi G. zarzuty dotyczą nieprawidłowości gospodarczych w Widzewie z okresu, kiedy byłem szefem Komisji Etyki PZPN i wszedłem wtedy w posiadanie ważnych dokumentów. Z nich wynikało, że to nie Andrzej G. jest winny.

- Ale sąd aresztował go na trzy miesiące. Naprawdę pan wierzy, że jest niewinny? Zarzuty dotyczą przywłaszczenia kilkunastu milionów złotych i ukrywania ich przed egzekucją, więc dowody muszą być mocne...

- Ja do wczoraj nie wiedziałem, że chodzi o jakieś przywłaszczenie. A z mojej wiedzy wynikało, że Andrzej G. został oskarżony niesłusznie. Chodzi podobno o sfałszowanie aktu notarialnego, a z tamtych dokumentów wynika, że Andrzej nie mógł tego zrobić. Choć przyznaję, że nie mam pojęcia, co dokładnie jest w tym akcie oskarżenia.

- To dlaczego już feruje pan wyroki? Kiedy okaże się, że z Andrzeja G. nie jest takie niewiniątko, nie będzie panu zwyczajnie głupio?

- Nie wiem. Ja po prostu chciałem podzielić się z sądem swoją wiedzą. Musiałem to zrobić, żeby być fair wobec siebie i wobec Andrzeja G.

- No właśnie. Andrzej G. to od lat pana świetny kumpel. Przy okazji kolejnych zatrzymań grzmi pan na łamach mediów, odsądzając aferzystów od czci i wiary. A teraz, gdy postawiono pana przyjacielowi bardzo poważne zarzuty, wyśmiewa pan sąd. Nie zabrakło panu chłodnej oceny i obiektywizmu?

- Nie będę ukrywał, że Andrzej od 30 lat jest moim przyjacielem, ale proszę mi wierzyć, że przyjechałem do Wrocławia nie jako Jan Tomaszewski, ale jako były szef Komisji Etyki i ważny świadek w sprawie. I dziwię się sądowi, że mnie zlekceważył.

- Odwiedzi pan Andrzeja G. w areszcie?

- Oczywiście, zrobię to, kiedy tylko będę mógł.

Posiedzi, bo mógłby mataczyć

- Andrzej G., przebywając na wolności, mógłby mataczyć w śledztwie - tłumaczy prokurator Jarosław Dyko. To na jego wniosek oskarżony o wyprowadzenie z Widzewa kilkunastu milionów złotych były właściciel łódzkiego klubu został wczoraj aresztowany na trzy miesiące.

Sędzia Bogusław Tocicki podkreślił, że sąd wziął pod uwagę także fakt, że Andrzej G. posiada również niemieckie obywatelstwo. Chodzi o to, by był do dyspozycji organów ścigania. Aresztowany działacz nie przyznaje się do winy.

Najnowsze