"Super Express": - Jak u pana ze zdrowiem?
Michał Globisz: - Ostatnio byłem u okulisty, gdzie porównaliśmy obecne wyniki badań z tymi zrobionymi przed zabiegiem w Chinach. Nastąpiła znaczna poprawa. Wcześniej, aby obejrzeć mecz, musiałem siedzieć przed telewizorem bardzo blisko. Niemal dotykałem nosem ekranu. Teraz oglądam już z odległości 1,5 metra. Poprzednio miałem także problem, aby zobaczyć numer autobusu. Musiałem prosić ludzi o pomoc.
Michał Globisz: Dzięki operacji zobaczyłem Lewego
- Oglądał pan świetne występy Sebastiana Mili w kadrze? Wspominam o nim, bo to właśnie lider Śląska wyszedł z inicjatywą pomocy dla pana.
- Widziałem jego gole z Niemcami i Gruzją. Można powiedzieć, że los wynagrodził Sebastianowi dobre serce, które mi okazał. Każdy dobry uczynek wraca do człowieka. I tak właśnie jest w przypadku Sebastiana. W ogóle dużo ludzi o mnie pamięta. Ostatnio odwiedził mnie były prezes PZPN Michał Listkiewicz. Zaprosił mnie na koncert Glenna Millera, który odbył się w Teatrze Muzycznym w Gdyni. To był udany wieczór, rewelacja, prawdziwa uczta. Jak mówił przed laty krytyk Jerzy Waldorff: muzyka łagodzi obyczaje.
Michał Globisz walczy o odzyskanie wzroku: Miałem sen... [WIDEO]
- Wróćmy do futbolu. Spodziewał się pan takiej reaktywacji Mili w reprezentacji Polski?
- Dziwiło mnie, że tak kreatywny piłkarz jest pomijany w drużynie narodowej. Już dawno powinien dostać szansę. Teraz sięgnął po niego selekcjoner Adam Nawałka i się nie zawiódł. Dyspozycja Mili nie jest dla mnie zaskoczeniem.
- Teraz głośno jest o transferze Mili do Lechii. To dobry pomysł?
- Jak najbardziej. On jest związany z Lechią, bo w tym klubie wszystko się dla niego zaczęło. Debiutował w seniorskiej piłce, dla Lechii strzelił pierwszego gola. Mila zawsze powtarzał, że na koniec kariery chciałby wrócić do Gdańska. I teraz chce to zamknąć klamrą. Niech wraca, mnie się ten pomysł podoba.
Sebastian Mila: Nie zostawię trenera Globisza w potrzebie
- Ostatnio wrócił pan także do pracy w Arce. Jaką funkcję pełni pan w klubie?
- Jestem wiceprzewodniczącym rady nadzorczej oraz doradcą prezesa do spraw sportowych. Ze zdrowiem lepiej, więc rzuciłem się w wir pracy. Czuję się potrzebny i jestem pełen zapału. To ja ściągnąłem do Gdyni trenera Edwarda Klejndinsta, który został dyrektorem sportowym. To nie koniec mojej inicjatywy. Od 1 stycznia Janusz Kupcewicz będzie naszym skautem.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail