W kwietniu zarząd Polonii Warszawa potrafił się zachować jak trzeba i zwolnił Wdowczyka z pracy. Panom z Korony Góra Kalwaria jakoś nie przeszkadza czarny charakter polskiego futbolu, a swojego nowego "konsultanta" bronią jak niepodległości. Tak mocno, że są skłonni posunąć się do rękoczynów.
Ale w końcu nie samą piłką człowiek żyje. Jak mówią broniący go ludzie z PZPN, Wdowczyk "musi z czegoś żyć", choć przecież na futbolu dorobił się wcześniej niezłego majątku. Skoro musi, nic dziwnego, że łatwo go spotkać choćby w sklepie. Najpierw pilnie czyta listę zakupów otrzymaną w domu, później studiuje ceny między regałami w supermarkecie, a potem - czyżby już z pierwszej wypłaty w nowym klubie? - płaci w kasie. Na koniec z pełnymi torbami wraca na parking, wsiada do wypasionego volvo wartego 70 tysięcy złotych i jedzie do luksusowego segmentu na Wilanowie.
Ranki i popołudnia spędza w ośrodku treningowym w Pęcławiu pod Górą Kalwarią. Nie jest trenerem, Boże broń. Tylko doradza. W końcu czwartoligowy klub zatrudnił fachowca.