Ziółkowski i Kaliszewski byli od dawna dobrymi kolegami. Próbowaliśmy ustalić, czy zdarzyło się coś szczególnego, co zakłóciło współpracę. Ale nie trafiliśmy na żaden ślad. Poza jednym.
Przeczuwał to
- Trochę przeczuwałem, co może się stać, widząc od pewnego czasu, jakie są priorytety w grupie treningowej, w której pracowaliśmy wraz z Anitą Włodarczyk - powiedział nam Ziółkowski, mistrz olimpijski z Sydney 2000, sugerując, że trenerowi i koledze przestało zależeć na pracy z nim.
- Zgrupowanie w RPA ujawniło rozbieżność interesów. Jestem jednak zdziwiony, bo wydawało mi się, że jesteśmy z Krzysztofem Kaliszewskim w dobrej komitywie - dodał.
Szuka igły w stogu siana
"Ziółek" został więc na lodzie, a raczej na mrozie. Bez opieki szkoleniowej nie może uczestniczyć w żadnym zgrupowaniu treningowym, nawet w kraju. Ćwiczy więc sam, w klubie AWF Poznań, gdzie nie ma możliwości rzucania młotem pod dachem. I szuka trenera.
- Tyle że to jest jak szukanie igły w stogu siana. Ale staram się i nie tracę nadziei - mówi "Super Expressowi".
Co cztery lata rozstanie
Do igrzysk w Londynie pozostało niespełna pół roku. Powtórzył się schemat rozstania Ziółkowskiego z trenerami w roku olimpijskim. W lutym 2004 r. współpracę z nim zakończył Czesław Cybulski, zarzucając mu niesubordynację i zły wpływ na pracę w grupie. W maju 2008 r. to z kolei "Ziółek" odszedł od Białorusina Piotra Zajcewa, uważając, że zastosowane ogromne obciążenia treningowe zakładają używanie zabronionych środków. I nawiązał współpracę z Kaliszewskim.
- Ale skutkami tych rozstań przed igrzyskami było 13. miejsce w Atenach i 7. miejsce w Pekinie. Jestem za utrzymaniem takiego samego postępu w Londynie - mówi znacząco Ziółkowski.
Trener Kaliszewski wraz z Anitą Włodarczyk polecieli w poniedziałek do San Diego. Próbowaliśmy bezskutecznie skontaktować się z nim, aby usłyszeć jego wersję wydarzeń. Będziemy jeszcze próbować.