Ostatnie dwie poważne walki o mistrzowskie pasy we Włoszech zakończyły się wielkimi skandalami. W obu przypadkach rywale gospodarzy zostali bezczelnie oszukani - lekarz orzekał, że walka nie może być kontynuowana i o zwycięstwie decydowali sprzyjający Włochom sędziowie.
- Ja do czegoś takiego nie dopuszczę. Poślę go na deski! - zapowiada Krzysztof Włodarczyk, który miał nadzieję, że będzie mógł walczyć o tytuł w rodzinnej Warszawie. - Ale tak naprawdę miejsce walki jest bez znaczenia. Jadę, biję, wygrywam. Ring wszędzie jest taki sam...
Dla "Diablo" pojedynek z Fragomenim będzie "powtórką z rozrywki". W 2001 roku Włodarczyk miał na koncie 11 zwycięstw (8 przez k.o.). Dostał wtedy propozycję walki we Włoszech z niepokonanym Włochem Vincenzo Rossitto (20 zwycięstw, 1 remis).
- Wszyscy mnie ostrzegali, żebym tam nie jechał, bo zostanę oszukany - przypomina "Diablo". - A ja po prostu posłałem Rossitto na deski i nie było jak oszukać! Teraz zrobię to samo.
Walka odbędzie się we Włoszech, bo promotorzy obu bokserów doszli do porozumienia. Polska grupa Bullit KnockOut Promotions pokryje około 20 procent kosztów organizacji gali, będzie miała wpływ na obsadę sędziowską oraz wybór lekarza, a Włodarczyk otrzyma aż 40 procent z puli wynagrodzeń (Fragomeni - 60 proc.). Normalnie mistrz bierze 70-80 procent.