Mistrzowie Polski, których w łódzkiej Arenie wspierało 13 tysięcy kibiców, nie sprostali zadaniu. Nie dość, że ulegli Rosjanom 1:3, to zrobili to w marnym stylu. Dzień później odebrali nagrodę pocieszenia w postaci brązowych medali, po zwycięstwie 3:1 nad Bledem.
- Chyba nie udźwignęliśmy odpowiedzialności - komentuje Winiarski. - Mimo wszystko dominuje u nas teraz radość z trzeciego miejsca. Nie wiem, co się z nami stało. Wszyscy chcieliśmy, walczyliśmy. Trudno mówić, że zawiodła nas psychika, nie gramy w siatkówkę od dzisiaj. Może trzeba zagrać bardzo dużo ciężkich meczów w lidze. Wtedy nie myśli się już, przeciwko komu wychodzi się na parkiet.
Podczas dekoracji brązowymi medalami na twarzach graczy z Bełchatowa nie było widać wielkiej euforii.
- Oczekiwania były ogromne, a noc po nieudanym meczu z Dynamem nieprzespana - nie ukrywa Winiarski, który rok temu triumfował w Lidze Mistrzów jako podstawowy siatkarz Trentino. Jego marzeniem było zagranie w tegorocznym finale przeciwko Włochom w barwach Skry. Nie udało się. - Ale dalej trzeba żyć marzeniami - uważa "Winiar".