Katarzyna Skowrońska-Dolata

i

Autor: fivb.org

Katarzyna Skowrońska-Dolata dla GWIZDEK24.PL: Zależy nam na wygrywaniu [WYWIAD]

2013-08-08 15:56

Po kapitalnym, choć przegranym 2:3 meczu z Rosją w World Grand Prix musiała przeżyć 35-godzinną podróż powrotną z Brazylii praktycznie bez snu, ale nie narzeka na formę. Liderka zespołu narodowego Katarzyna Skowrońska-Dolata (30 l.) zapewnia nas, że reprezentacja siatkarek jest gotowa do walki w drugim weekendzie World Grand Prix w Płocku. - Jaki jest plan? Trzy zwycięstwa – zapowiada „Skowronek” w rozmowie z gwizdek24.pl.

Gwizdek24.pl: - Jak się wytrzymuje fizycznie mecz, w którym wykonało się aż 75 ataków i zdobyło niewiarygodne 41 punktów?
Katarzyna Skowrońska-Dolata: - Nie było tak źle. Jestem po szkole chińskiej, nie raz zdarzało się, że posyłano do mnie mnóstwo piłek. Spokojnie podchodzę do swoich obowiązków na boisku. Skoro trzymałam się na nogach, to znaczy, że dało się wytrzymać (śmiech).
- 41 punktów to rekord kariery?
- Punktowy na pewno, ale tak jak mówiłam, zdarzały się spotkania, w których wykonywałam wiele akcji w ataku, więc nie traktuję tego jako coś wyjątkowego. Zdobywanie punktów to moje zadanie w drużynie i staram się z niego wywiązywać jak najlepiej.
- Wyjątkowa jest jednak pani obecna pozycja na parkiecie – przyjęcie zagrywki zamiast ataku. Trudno się było przestawić?
- Mam wrażenie, że łatwiej byłoby to zrobić młodszej zawodniczce, która nie ma tak opanowanych nawyków związanych z grą i ustawianiem się w konkretnym miejscu boiska. Mnie po latach gry w roli atakującej ciągnie mimowolnie na prawe skrzydło, więc czasami wylatuje z głowy, że trzeba zaatakować z lewej strony, to kwestia koncentracji. Jeśli chodzi o przyjęcie, to w sumie tak wiele go nie było z mojej strony, doszły natomiast dodatkowe pozycje, z których mogłam uderzać piłkę w ataku. Co zyskuje zespół? W sumie nie mam potrzeby tego oceniać, nie zadaję zbędnych pytań, robię swoje.
- Przegrałyście trzy mecze z absolutną światową czołówką, ale czy mimo wszystko da się wyciągnąć z tego jakieś pozytywy?
- Budujemy siłę w nowej grupie. Starcia z drużynami prezentującymi odmienne style gry to dla nas znakomita szkoła i bogaty materiał dla trenerów. Dopiero się zgrywamy, poznajemy nawzajem, pomału tworzymy kolektyw. Potrzebujemy czasu, by wszystko zagrało, ale mimo porażek widzę wiele korzystnych elementów. Czas pracuje na naszą korzyść, możemy spokojnie przeanalizować błędy, szukać poprawy i skorygować to, co nie działa. Zdarzają się nam jeszcze proste błędy wynikające z faktu, że nie gramy w takim ustawieniu od dawna. Każdy ma konkretną rolę do odegrania i zmierzamy do tego, by wszystko działało płynnie.
- Po raz pierwszy od dawna nie czujecie presji wyniku?
- Coś w tym jest, ale nie do końca. Faktycznie, nie ma wielkiego ciśnienia, ale to absolutnie nie oznacza, że ze spokojem przyjmujemy porażki. Nic z tego, nam zależy wyłącznie na wygrywaniu.
- Od piątku do niedzieli w Płocku w drugi weekend World Grand Prix zmierzycie się z Kazachstanem, Niemcami i Japonią. Celem są trzy zwycięstwa?
- Jasne, że tak. To zespoły z nieco niższej półki niż Brazylia, Rosja i USA. Kazaszki grają nietypowo, w azjatyckim stylu, z częstą wymianą pozycji po przyjęciu. Niemki to solidność, waleczność i dobre zgranie, a małe dziewczynki z Japonii kochają grę w obronie. Walczymy o komplet punktów.

Najnowsze