Łukasz Żygadło wraca do zdrowia! "Wyglądało to dramatycznie"

2013-12-13 9:36

Wszystko idzie w dobrym kierunku, ale tuż po kontuzji wyglądało to dramatycznie - nie ukrywa Łukasz Żygadło (34 l.), rozgrywający reprezentacji Polski siatkarzy, który jest w trakcie leczenia fatalnie uszkodzonego stawu skokowego prawej nogi.

Urazy kostki w grach zespołowych nie są czymś nadzwyczajnym, ale w przypadku Łukasza sprawa mogła zakończyć się tragicznie.

- Kiedy tylko spadłem na nogę rywala, natychmiast wyczułem, że jest źle - opowiada "Super Expressowi" Żygadło, którego pech dopadł jeszcze przed startem ligi rosyjskiej w barwach Zenitu Kazań.

Zobacz również: MŚ siatkarek. Piotr Makowski ogłosił skład reprezentacji Polski

- Pomyślałem: "Sezon z głowy". Noga była nienaturalnie wykręcona, stopa wyszła ze stawu i była obok, jakby poza kością. Sasza Wołkow, który próbował mi przytrzymać nogę, powiedział: "Chwytam stopę, a widzę kość". Uszkodzenia wewnętrzne były tak duże, że doszło do zablokowania żył. Nie było dopływu krwi do stopy. Trzeba było działać błyskawicznie. Gdybym zwlekał i chciał pierwszy zabieg zrobić poza Rosją, mogłoby dojść do zablokowania krążenia w kończynie i martwicy. Byłoby bardzo źle - podkreśla siatkarz.

Na szczęście teraz wszystko zmierza ku lepszemu. Żygadło po pierwszym zabiegu w Rosji trafił do Włoch. Zajmuje się nim w Bolonii profesor Sandro Giannini, wybitny specjalista od urazów stóp. Siatkarz przechodzi mozolną rehabilitację. Pierwsze treningi na parkiecie będzie mógł odbyć dopiero w marcu. Sezon klubowy jest stracony, ale pozostaje szansa, że w 2014 r. Żygadło pomoże reprezentacji w MŚ .

Niedawno zdjął gips i otrzymał tutor - specjalny but ortopedyczny. Żeby wrócić do formy sprzed urazu, musi pracować jeszcze więcej niż w sezonie.

Przeczytaj także: Mecze reprezentacji w Polsacie - za darmo i w Internecie. Znamy szczegóły

- Usłyszałem od lekarza: "Kostka nie jest ważna w leczeniu, liczy się twoja głowa" - wspomina. Wziąłem sobie to bardzo do serca. Dlatego teraz we włoskiej klinice przez sześć godzin dziennie ostro zasuwam: trzy godziny spędzam na basenie, trzy na sali. Czasem w wodzie już sobie odbijam dla relaksu piłkę - cieszy się Łukasz, który w momencie kontuzji nie miał na kostce specjalnego ochraniacza z tworzywa, często stosowanego przez sportowców.

- Zawsze nosiłem wyższe buty, to do tej pory wystarczało - przyznaje. - Ochraniacze raczej mi przeszkadzały, ograniczały ruchy, ale teraz nie mam wyjścia, trzeba je będzie zakładać.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze