"Super Express": - Wraca pani do zespołu po długiej nieobecności. Jak wygląda reprezentacja po tym czasie?
Katarzyna Skowrońska-Dolata: - Zaszło sporo zmian, ale nasza grupa jest fajna, bardzo chce grać i walczyć o sukces. Cieszę się, że wracam, towarzyszy mi dużo pozytywnych emocji. Jestem zadowolona ze współpracy z trenerem Alojzym Świderkiem, z którym znamy się od jakiegoś czasu. To człowiek o olbrzymiej kulturze osobistej, mający bogaty warsztat i doświadczenie trenerskie. Widać to od razu na zajęciach. Trenujemy długo i dobrze.
- Czyli po treningu ma się wszystkiego dość?
- Na pewno chce się porządnie wypocząć, ale na tym poziomie to są normalne obciążenia. I tak na obozie nie ma czasu i sił, by robić coś poza siatkówką. Rytm dnia jest prosty: trenujemy, odpoczywamy, jemy i śpimy. Czasami jesteśmy jak małe dzieci. Między treningami od razu zasypiamy.
- Chyba dobrze wyjeżdżać na mistrzostwa Europy ze świadomością, że męska kadra kilka dni wcześniej wywalczyła brąz?
- Na każde mistrzostwa wyjeżdża się z przyjemnością, ale jasne, że w tej sytuacji jedziemy także z pozytywnym nastawieniem. Jesteśmy jednak odrębnym zespołem i wierzymy, że coś w tym turnieju wywalczymy.
Przeczytaj koniecznie: Alojzy Świderek: Półfinał jest realny
- Marzy się co najmniej powtórka brązu sprzed dwóch lat czy coś więcej?
- Jeśli się ciężko trenuje i gra twardo, zawsze się myśli przede wszystkim o wygrywaniu. Inne podejście byłoby nienormalne.
- Łatwiejszej grupy eliminacyjnej (Czechy, Izrael, Rumunia - red.) chyba nie można było sobie wyobrazić...
- To fakt, że rzadko się coś takiego trafia w dużych imprezach. Trzeba przyznać, że układ jest sprzyjający i grupa wygląda na łatwą. Musimy się postarać to jak najlepiej wykorzystać. W ćwierćfinale wpadniemy prawdopodobnie na Niemki, a w półfinale na Rosjanki. Jednak najpierw wyjdźmy z grupy, a potem porozmawiamy, co dalej.
- Lubi pani grać pod presją? Taki los chyba musi czekać największą gwiazdę reprezentacji Polski, od której tyle zależy na parkiecie?
- Proszę mnie nie nazywać gwiazdą. Gdy gram o konkretny cel, to takie dodatkowe ciśnienie mnie stymuluje i mocno motywuje. I nie powinnam mieć z tym najmniejszego problemu.
- Czym się różni obecna kadra od poprzednich, w których pani występowała?
- Na pewno tym, że z grupy, która z trenerem Andrzejem Niemczykiem zdobywała złote medale w 2003 i 2005 roku, zostałam dziś w zespole tylko z Anką Podolec. Kiedyś, gdy dołączałam do reprezentacji, byłam jedną z najmłodszych, a teraz jestem drugą najstarszą siatkarką tej drużyny.