Po wypadnięciu reprezentacji siatkarzy poza ósemkę mistrzostw Europy dni Andrei Anastasiego (53 l.) wydają się policzone. Już w połowie przyszłego tygodnia mogą zapaść pierwsze decyzje związku w sprawie włoskiego szkoleniowca. Jest niemal przesądzone, że kadrę obejmie kolejny zagraniczny fachowiec.
>>> Kto zastąpi Andreę Anastasiego? Przedstawiamy listę kandydatów
- Jak będziemy tak często zmieniać trenerów, to kolejni będą się bali przyjeżdżać do Polski. Po każdej zmianie przez chwilę były sukcesy, a potem wpadki - przypomina Zarzycki.
- Jeśli chcemy pracować doraźnie, to OK, zmieniajmy znowu. Myślę, że najpierw trzeba dobrze przeanalizować sprawę. To nie tylko wina trenerów, choroba jest głębsza. Nasi zawodnicy mają coś takiego w mentalności, że boją się wygrywać. Też powinni spojrzeć w lustro. Mając takie talenty, powinniśmy być regularnie w czołówce od lat, nie mogę pojąć, że nie potrafimy utrzymać dyspozycji. Jesteśmy jedynym zespołem z takimi wahaniami. Przecież to się stale powtarza i żaden z trzech ostatnich trenerów tego nie uniknął po pierwszym udanym okresie - dodaje popularny "Zuzu" i nie jest pewien, czy zwolnienie Włocha coś zmieni.
- Wszystko zaszło bardzo daleko, w sumie na jego miejscu sam bym się podał do dymisji, ale wiadomo, że tego nie zrobi - uważa. - Teraz jest sporo czasu na analizę. Nie wykonujmy nerwowych ruchów, tylko spróbujmy znaleźć źródło kłopotów. Gdybym był trenerem, chciałbym o tym porozmawiać z działaczami. A jeśli nie mamy sentymentów do trenerów, to zwalniajmy. Wyrzucenie szkoleniowca jest najprostsze, ale czy wyleczy chorobę polskiej siatkówki? - zastanawia się Zarzycki.