Polacy zagrali ze Sborną siatkarski koncert przy 9-tysięcznej widowni w Ergo Arenie w Gdańsku. Od początku spotkania narzucili takie warunki, którym wicemistrzowie olimpijscy z Tokio (przyznajmy jednak: w osłabionym składzie i eksperymentalnej konfiguracji na parkiecie) nie byli w stanie sprostać. Zabójczo silny serwis trzymał Rosjan na dystans, nasz blok jak zwykle w tym turnieju zrobił swoje. Doszła ofiarność w obronie oraz skuteczność naszej pary armat: Kurek – Leon (zdobyli po 14 pkt). Tego było za dużo dla popełniających sporo błędów przeciwników. A przy ogłuszającym dopingu rosyjska drużyna też wyraźnie traciła argumenty.
Fani Bartosza Kurka musieli być w szoku, gdy to zobaczyli! Takie rzeczy nie zdarzają się codziennie
– Podkreślaliśmy wiele razy, że czekaliśmy na taką atmosferę i grę przy naszych wspaniałych kibicach – mówił Paweł Zatorski. – Widać jakich skrzydeł nam to dodaje i że gramy o wiele lepiej przy pełnych trybunach. Kto byłby dla nas lepszym rywalem teraz? Nie zastanawiałem się nad tym, chociaż na pewno obecność Czechów w tej fazie turnieju jest niespodzianką. A ja, jak tylko wyszedłem z hali, to odzyskiwałem słuch po tych trybunach i emocje jeszcze nie opadły. O kolejnym rywalu będziemy myśleli dopiero jak rozstrzygną się inne mecze (chodzi o ćwierćfinał Słowenia – Czechy, wyłaniający naszego półfinałowego przeciwnika – red.).
ME siatkarzy, Polska - Rosja. Michał Kubiak: To przechodzi ludzkie pojęcie [SKRÓT MECZU]
– Nie powiem, że mecz z Rosjanami był łatwy – podkreśla Zatorski. – Musieliśmy zagrać naprawdę dobrze, nie uniknęliśmy błędów, ale przeciwko wicemistrzom olimpijskim trudno grać bezbłędnie. Dlatego cieszymy się z tego, czego dokonaliśmy. Co decydowało? Na gorąco mogę ocenić, że odrzuciliśmy ich od siatki, to był klucz do naszej dobrej gry blokiem, działał wyblok. To są założenia, jakie trzeba mieć, grając przeciwko Rosjanom. Można ich ukłuć zagrywką.
Polacy odganiają kolejne siatkarskie demony, bo zdarzało im się odpadać w tej, a nawet wcześniejszej fazie rywalizacji w ME. Tak było w latach 2013, 2015 i 2017.
– Już kilka ćwierćfinałów mistrzostw Europy w swoim życiu przegraliśmy, dlatego bardzo nam zależało, żeby pojechać do Katowic i kontynuować tę piękną przygodę, szczególnie w tych trudnych czasach, kiedy nie zawsze można było grać da polskich kibiców. Bardzo cieszymy się, że turniej nie kończy się dla nas i że jedziemy dalej i będziemy walczyli w kolejnych spotkaniach – zakończył uśmiechnięty „Zator”.