- Martwmy się tylko o siebie, walczmy do końca, bo wariantów porobiło się bardzo dużo – komentuje trener Jerzy Matlak (65 l.), który nie miał wielkich pretensji do podopiecznych.
- Rosja zagrała z wielkim charakterem, a z tym bywało w tym zespole rozmaicie – komentował porażkę swojej drużyny.
- W pierwszych dwóch setach moje zawodniczki były chyba przestraszone rywalkami – dodał szkoleniowiec.
Przeczytaj koniecznie: MŚ siatkarek. Polki dostały magiczne opaski
W niedzielę Matak postanowił nie zmieniać zwycięskiego składu z meczu z Koreą, czyli wystawił szóstkę z Małgorzatą Glinką-Mogentale w ataku. Niestety, szybko okazało się, że Rosjanki są po prostu za wysokie i za sprawne pod siatką, niszczą nas blokiem i trzeba było dokonywać zmian. Trener wrócił więc do klasycznego ustawienia z Glinką na przyjęciu i wysoką Joanną Kaczor (26 l.) w ataku. „Maggie” nie bardzo radziła sobie z odbiorem zagrywki, a to była woda na młyn rywalek, które spokojnie ustawiały ścianę, przez którą nasze nie mogły się przebić (aż 16 bloków Rosji w meczu).
Przegrywaliśmy już 0:2. Kiedy Polki, prowadzone przez niezniszczalną Glinkę i Annę Werblińską (26 l.), doszły do siebie i powalczyły w trzeciej partii, było za późno. Tym bardziej że wygrywając 22:18 dały się dogonić. Potem miały jeszcze 5 piłek setowych, ale to Rosjanki były górą, gdy wykorzystały czwartego meczbola.
Patrz też: MŚ siatkarek. Co je w Japonii Ola Jagieło i jakie ma w planie zakupy – WIDEO
- Pierwsze dwa sety były tragiczne, umiejętności pokazałyśmy dopiero w ostatnim – podsumowała rozgrywająca reprezentacji Polski Milena Sadurek. - Chyba sama nazwa „Rosja” nas przeraziła – dodała Glinka.
W poniedziałek dzień przerwy w turnieju. We wtorek o 7.45 polskiego czasu walczymy z Chinkami, a w środę o tej samej porze z Turczynkami.
MŚ siatkarek, II runda
Polska – Rosja 0:3 (17:25, 21:25, 31:33)
Marek Żochowski, Tokio