Siatkarz obrońców mistrzowskiego tytułu i reprezentant Polski wziął udział w nagraniu programu "Turbokozak", w którym stacja Canal Plus pokazuje, co ligowcy wyczyniają z futbolówką w nietypowych sytuacjach. "Winiar" musiał więc zademonstrować piłkarską żonglerkę, próbować zdobyć gola z rzutu rożnego czy strzelać z zamkniętymi oczami. Wynik, jaki osiągnął, poznają widzowie na antenie, ale wiadomo, że siatkarzowi poszło bardzo dobrze - znalazł się w środku stawki zawodowych piłkarzy.
- To było dobre odstresowanie, zwykła zabawa, a nie adrenalina, która na co dzień towarzyszy meczom siatkarskim - opowiadał Winiarski w klubowej telewizji Skry.
"Winiar" jako junior grywał w futbol w Chemiku Bydgoszcz i - jak mówi - miał przewagę nad rywalami, bo był od nich dużo wyższy. - Czasami miałem tylko problemy z bieganiem, gdy wiał wiatr - śmieje się siatkarz Skry, który zrobił sobie przerywnik piłkarski w trakcie walki o wielki finał PlusLigi z Jastrzębskim Węglem. Bełchatowianie wygrali serię półfinałową 3-0 i znowu - jak niezmiennie od 2005 roku - zagrają w finale ekstraklasy.
Chyba sam dźwięk słowa Skra działał w tym sezonie na siatkarzy ze Śląska deprymująco. Dość powiedzieć, że w trakcie rozgrywek jastrzębianie spotkali się z obrońcami tytułu sześciokrotnie i za każdym razem schodzili z boiska pokonani. - Na parkiecie musi u nas zadziałać magia - mówił "Super Expressowi" przed półfinałem gwiazdor z Jastrzębia Michał Łasko (31 l.), ale tylko chwilami urodzony w Polsce reprezentant Włoch mógł liczyć na wsparcie kolegów. W decydujących akcjach to Winiarski i spółka byli górą.
- Różnica poziomów nie jest duża, ale w przeciwieństwie do Skry krótko gramy w tym składzie i momentami brakowało ducha drużyny - podsumował włoski trener jastrzębian Lorenzo Bernardi (44 l.).