Mecz z najsłabszymi w gronie finalistów Słoweńcami układał się dobrze niemal przez cały czas. Niemal, bo w trzecim secie (przy stanie 1:1) Skra prowadziła już 24:19, by stracić 6 pkt z rzędu! Zrobiło się 25:24 dla rywala i dopiero mordercza walka pozwoliła wyrwać wygraną w tej partii. Gdyby Skra padła po takim secie, mogłaby się już nie podnieść. Na szczęście wszystko skończyło sie dobrze, zwycięstwem 3:1 i brązowymi medalami LM.
Ale niedosyt pozostał, bo bełchatowski zespół było stać na awans do finału łódzkiej imprezy. Tak naprawdę wszyscy oczekiwali właśnie takiego rozstrzygnięcia. Fatalny mecz z Dynamem Moskwa pogrzebał nadzieje.
- Żałuję, że w półfinale z Dynamem nie podjęliśmy walki, po której nie mielibyśmy do siebie pretensji o porażkę - przyznał trener Skry Jacek Nawrocki. I było to odczucie większości graczy Skry, którzy mieli do siebie mnóstwo zastrzeżeń po nieudanej potyczce z Rosjanami.
- To była ciężka noc, mało kto mógł spać po spotkaniu z Dynamem - nie ukrywał przyjmujący bełchatowian Michał Winiarski. - Oczekiwania wobec nas były bardzo duże i nie udźwignęliśmy tego. A zawsze jak się dostanie w łeb, to ciężko się pozbierać. Ważne, że udało się z Bledem w walce o trzecie miejsce - dodał "Winiar". - Meczu ze Słoweńcami po prostu nie mogliśmy już przegrać - potwierdzał Bartosz Kurek.
Skra nie zrealizowała dwóch z trzech zamierzeń na ten sezon: nie wygrała Pucharu Polski i nie podbiła Ligi Mistrzów. Pozostała jej walka o szóste z rzędu mistrzostwo Polski - od czwartku z Jastrzębskim Węglem.
- Teraz walczymy o wisienkę na torcie w postaci złota mistrzostw kraju - zapowiada środkowy bełchatowian Daniel Pliński.
Final Four Ligi Mistrzów
O 3. miejsce
Skra Bełchatów - ACH Bled 3:1 (25:16, 22:25, 31:29, 25:20)