Siatkarze z Częstochowy mają patent na potęgi ekstraklasy, ale i im przydarzają się wpadki. W Pucharze Polski przegrali z zespołem z II (w praktyce trzeciej) ligi, MKS Będzin.
- Pański zespół jednego dnia rozbija w puch wielkiego faworyta ligi Skrę, by po kilkudziesięciu godzinach ulec drugoligowej ekipie. Jak to się robi?
- Nie wiem, chyba tak potrafi tylko Częstochowa - śmieje się trener AZS Grzegorz Wagner (44 l.). - To brak koncentracji wobec rywala, który grał na totalnym luzie, bo nie miał nic do stracenia. Ale usprawiedliwiać graczy nie mam zamiaru. Przegrali, bo byli gorsi.
- Za to w lidze idzie wam lepiej niż można było oczekiwać.
- Wygraliśmy ze Skrą, na wyjazdach z Delectą i Resovią, do tej pory przegraliśmy tylko raz za 3 punkty. Mam zespół, który się nie poddaje w najtrudniejszych, pozornie beznadziejnych momentach.
- Dlatego, że jego trzon stanowią młokosy?
- Możliwe. Nie mamy gwiazd, poza Dawidem Murkiem, którego wyeliminowała kontuzja. Grę prowadzi Drzyzga, młodzieniec, który ma wzloty i upadki. Ale akurat ze Skrą zagrał koncertowo.
- Łatwiej się trenuje nieopierzonych siatkarzy żądnych sławy?
- Jest między nami zaufanie. Przekonałem ich nawet szybko, że u mnie muszą trenować więcej niż w poprzednim sezonie.