„Super Express”: – Jak pan traktuje mistrzostwa Europy w sezonie, w którym najważniejsze były sierpniowe kwalifikacje do igrzysk?
Vital Heynen: – Najważniejszy jest dla mnie zawsze najbliższy turniej. Przypomnę, że w poprzednich dwóch w tym roku odnieśliśmy sukces. Dlatego mogę powiedzieć otwarcie: jeśli teraz nie zdobędziemy medalu, będę rozczarowany. Widzę jaki poziom prezentujemy na treningach, naprawdę przeciwnicy musieliby nas czymś mocno zaskoczyć. Jeżeli nie walczylibyśmy o podium mistrzostw Europy, to tego nie zrozumiem.
– Dlaczego nie rozegraliście żadnych sparingów przed mistrzostwami?
– Bo pierwszy tydzień turnieju nie jest najważniejszy, a impreza jest na tyle długa, że zdążymy w jej trakcie wejść w rytm meczowy. Pierwszy mecz o coś zagramy gdzieś po dziesięciu dniach od startu mistrzostw. To pewnie na początku spowoduje, ze nie będziemy dominować tak jak niektórzy oczekują. Nie da się co miesiąc osiągać szczytu formy. Za dużo było grania, nie chciałem zbyt mocno obciążać graczy. Najważniejsze było, by wszyscy pozostali w dobrym zdrowiu i to się udało zrealizować. Siatkarze nie mają dolegliwości, nie liczę Bartosza Kurka, którego sytuacja była inna.
– Nie było szans, by pojechał na mistrzostwa?
– Nie jest jeszcze gotowy. Przyjechał na ostatnie zgrupowanie do Arłamowa, żeby wracać do formy. Pracował ciężko, a najważniejsza wiadomość jest taka, że nie odczuwał żadnych dolegliwości pleców. Oczywiście jest na razie daleko od poziomu z mundialu. Ogólnie nie było z Bartkiem źle, więc widzę duże szanse, by był gotowy na Puchar Świata. To nie znaczy, że będzie w topowej dyspozycji na Japonię, ale potrzebuje grania, a ten turniej bardzo mu się przyda.
– Formuła imprezy z czterema krajami i 24 zespołami się panu podoba?
– Nie jestem przeciwko organizacji zawodów w czterech państwach, natomiast liczba spotkań i długość mistrzostw Europy jest niespotykana w innych dyscyplinach. Co do liczby uczestników, też mam mieszane uczucia. Nie byłem zachwycony poziomem wielu spotkań w kobiecych mistrzostwach rozgrywanych na tych samych zasadach. Czołowa europejska dziesiątka nie powinna mieć problemu z awansem do 1/8 finału.
– O polskiej grupie D nie mówi się inaczej niż „treningowa”. Trudno sobie wyobrazić wasz awans z innego miejsca niż pierwsze, z kompletem zwycięstw.
– To logiczne, skoro nie mamy w grupie żadnej z europejskich potęg. Na rywali z wyższej półki możemy trafić najwcześniej w ćwierćfinale, wtedy możemy się spotkać z Serbią lub Niemcami. Ale nie lekceważyłbym Estonii, Holandii i Czech. Przy słabszym dniu zawsze można zaliczyć wpadkę. Plan jest taki, by najlepiej wyglądać w końcówce mistrzostw, a nie na początku.
– Nie uciekniecie od roli faworyta numer jeden.
– W poprzednich mistrzostwach Europy Polska też grała jako mistrz świata i odpadała wcześnie. Może nie mówmy o oczekiwaniach za dużo, tylko przeżyjmy spokojnie tę imprezę. W Polsce ciągle słyszałem, że nie potrafimy wygrywać z USA, a Francja sprawia nam problemy. I co? Daliśmy sobie z nimi radę. W mistrzostwach Europy na drodze Polski stawała ostatnio Słowenia. Czas, by i to zostawić za sobą.