70 osób na trzydziesto i czterdziestometrowych podnośnikach, kolorowy dym z rac i głośny doping – tak wyglądał ostatni mecz Motoru Lublin ze Spartą Wrocław (51:39). Niepowtarzalnego klimatu dopełniał zapadający zmrok. – Pobiliśmy rekord, ale na stanie mam 37 maszyn więc w teorii ten wynik można jeszcze przebić –uśmiecha się w rozmowie z „Super Expressem” pan Artur Bieniaszewski, właściciel firmy z podnośnikami.
Dziennikarz Canal+ odsunięty od komentowania żużla. Za słowa o CIĄGNIKACH
Wszystko zaczęło się od pierwszego domowego meczu Motoru ze Stalą Gorzów (53:37), na który z powodu obostrzeń związanych z pandemią, „odmrożono” 25% pojemności trybun. – Wejściówki rozeszły się jak ciepłe bułeczki, a bardzo chcieliśmy ze znajomymi iść na ten mecz. Niewiele myśląc… wziąłem trzy podnośniki, zaprosiłem pięciu znajomych i ustawiliśmy się za stadionem za rzeką Bystrzyca. Od tamtej pory zaczęli do mnie dzwonić kibice, zainteresowani oglądaniem meczów z wysokości – tłumaczy nam pan Artur, który podczas meczu z Gorzowem wypatrzył plac bliżej stadionu, na którym można ustawić więcej podnośników. Odnalazł właściciela terenu i szybko znaleźli wspólny język.
DRAMATYCZNY wypadek Kudriaszowa i Bellego. Boli od samego patrzenia! [ZDJĘCIA]
– Chciałem zapłacić za „wypożyczenie” tego terenu, który jest tuż za płotem stadionu. Alan, który jest teraz moim kolegą, użyczył mi go jednak nieodpłatnie. Jego warunkiem było jedynie bym… wziął na podnośniki trzech jego kolegów, zapalonych kibiców Motoru – opowiada nam pan Artur.
„Podniebny sektor” nie jest… biletowany. – Przed ostatnim meczem każdy, kto chciał oglądać mecz z wysokości, wspierał zbiórkę na nowy silnik dla juniora Motoru Filipa Zaborka kwotą 100 zł. Nie chcę zarabiać na kibicach. Sam jestem w szoku, że o tej akcji pisze się w USA czy Australii. Cieszę się, że mogę zrobić coś dla nich i dla klubu, bo w mediach na całym świecie pisze się o fanach Motoru. A przy okazji, dla mojej firmy to przy okazji świetna reklama – uśmiecha się pan Artur, który dodaje: - Wszyscy, którzy byli na podnośnikach deklarują, że dalej chcą kibicować w ten sposób. Kto wie, może doping w chmurach na stałe wpisze się w krajobraz lubelskiego stadionu?
Co ciekawe, podnośniki to nie musi być ostatnie słowo kreatywnego przedsiębiorcy z Lublina. - Chciałem też wynająć samolot, by z transparentem Motoru przeleciał kilka kółek nad stadionem, ale ograniczyły nas przepisy lotnicze i długotrwałe procedury. Myślałem też o paralotni. Parę pomysłów mam w głowie, może któryś uda się zrealizować - podsumowuje pan Artur