Bartek rocznie samochodem osobowym robi 70 tys. km, a busem - 100 tys. (oba auta marki Mercedes). - Powiedzą pewnie, że Zmarzlik taki bogaty i co cztery lata bus wymienia. Ale nie mam innego wyjścia - mówił nam żużlowiec.
Na przykład na Grand Prix do słoweńskiego Krska czy łotewskiego Dyneburga Zmarzlik musiał przejechać w obie strony po ponad 2000 kilometrów (czyli w sumie po 24 godziny jazdy). W tym czasie bus jest drugim domem żużlowca.
- W busie Bartka są mikrofalówka, lodówka czy łóżko - opowiada "Super Expressowi" Paweł Zmarzlik, tata żużlowca i szef jego teamu. - Jest też telewizor, żeby Bartek się odprężył, jak gdzieś stoimy. Z tyłu wozimy pełny osprzęt, na nim Bartek przejedzie cały turniej Grand Prix.
W trakcie kilkunastogodzinnej podróży nie da się nie zgłodnieć. Na to też jest rozwiązanie.
- W dzisiejszych czasach po drodze można spotkać już więcej miejsc, w których można coś zjeść. Ale czasem jak Bartek ma "zachciewajkę" na coś specjalnego, to sobie podgrzeje w mikrofalówce. Sen? Nie ma problemu. Bus jest pięcioosobowy, czyli Bartek plus czwórka z teamu. I pięć osób w tym busie spokojnie się wyśpi - tłumaczy nam pan Paweł.
Do kolejnego sezonu wart kilkadziesiąt tysięcy złotych bus Zmarzlika będzie odpoczywał od długich tras. Na kończącą cykl Grand Prix rundę w Melbourne team uda się oczywiście samolotem. Zmarzlik wciąż ma realne szanse na medal MŚ.