W niedzielę nasz najbardziej doświadczony kierowca na Dakarze nie miał żadnych problemów na trasie. To był wręcz łatwy etap, jeśli o jakimkolwiek tak można powiedzieć w najbardziej morderczej imprezie terenowej świata. – Dzisiaj mieliśmy właściwie autostradę po pustyni, bo jechaliśmy po płaskich odcinkach 185 na godzinę, czyli tyle, ile samochód był w stanie się rozpędzić. Było płasko i stosunkowo nudno, bo było mało technicznych momentów. Jesteśmy w grze, przebiliśmy się do naszej grupy z dalszych pozycji.
– Jechałem ekstremalnie szybko, w pewnym momencie licznik pokazywał 185 czy może nawet 187 kilometrów na godzinę, gdy zawiał wiatr w plecy – przyznał kierowca Orlen Teamu. - Były takie fragmenty, że przez dziesięć, piętnaście minut nie odpuszczałem gazu. Cały czas pełny gaz. W takim momencie to nawet nie jest za duża sztuka prowadzić auto, bo mamy długi płaski odcinek po pustyni, trzeba tylko trzymać pedał gazu.