Gdyby Robert Kubica wrócił do Formuły 1, to byłoby historyczne wydarzenie na skalę światową. Kilka lat temu podczas rajdu Polak miał poważny wypadek. Lekarze walczyli o uratowanie jego życia, a później ręki. Po dłuższym czasie krakowianin otrzymał znowu szansę za kierownicą ultraszybkiego bolidu. Najpierw testował model Renault, a teraz stara się o angaż w Williamsie. Choć początkowo wydawał się zdecydowanym faworytem do zatrudnienia przez Brytyjczyków, to nieoczekiwanie wyrósł mu poważny kontrkandydat - Rosjanin Siergiej Sirotkin.
Światowe media są zgodne, że w rywalizacji obu zawodników nie chodzi o umiejętności, ale o pieniądze. "Sirotkin nie ma żadnego doświadczenia w Formule 1. Dzięki bankowi SMP braci Rotenbergów ma jednak dużo pieniędzy, nawet 15 milionów euro. To przyjaciele Putina, który po odejściu Daniiła Kwiata z Toro Rosso naciska na to, by Rosja miała swojego kierowcę w F1" - informował "Bild". Hiszpańskie "Mundo Deportivo" obwieściło już nawet wprost, że Williams wybrał Sirotkina, ale tylko ze względu na pieniądze.
Według najnowszych informacji sytuacja znowu się skomplikowała. Portal sportowefakty.wp.pl poinformował, że główny sponsor Rosjanina wpadł w poważne tarapaty. Rosyjski Bank Centralny unieważnił bowiem emisję obligacji SMP Banku. Odcięło to spółkę od pozyskania dodatkowego finansowania. W tej sytuacji inwestor może znacznie obniżyć fundusze, przekazywane na rzecz kierowcy.
Na tym kłopoty SMP Banku się nie kończą. Rozszerzane sankcje nakładane przez zachodnie państwa również uderzają w sponsora Siergieja Sirotkina. Decyzja Williamsa zostanie przekazana do publicznej wiadomości już niedługo. Nie jest tajemnicą, że Brytyjczycy mają szczuplejszy budżet niż w ostatnich latach i potrzebują pieniędzy z zewnątrz, by stale rozwijać swój bolid i nie odstawać od konkurencji.
Sprawdź też: "Pod tym względem Robert Kubica jest silniejszy od wszystkich kierowców". Czy ten aspekt zadecyduje?