Od pierwszych chwil tego sezonu gołym okiem widać, że Ferrari zamiast się rozwijać, zrobiło mocny krok w tył. Zespół, który jeszcze kilka lat temu potrafił wygrywać wyścig za wyścigiem, obecnie ma problem aby nawiązać walkę choćby z Racing Point, o Red Bullu już nie wspominając. Mimo, że w niedzielę na czwartym miejscu przyjechał Charles Leclerc, to Ferrari znów stanęło w ogniu krytyki.
Koronawirus SZALEJE w Atletico Madryt! To koniec Ligi Mistrzów?!
Bo bez punktów rywalizację zakończył Sebastian Vettel. Były mistrz świata miał problemy na początku wyścigu, bo tuż po starcie obróciło jego bolid i wylądował na szarym końcu stawki. Mimo tego były szanse, aby odrobić straty. Jednak strategia zespołu uniemożliwiła mu walkę o punkty. Vettel na zmianę opon został wezwany w fatalnym momencie, bo po wyjeździe z alei serwisowych utknął za wolniejszymi kierowcami.
Fabio Jakobsen w coraz lepszej kondycji! Robi już nawet TO
Niemiec nie krył swojego oburzenia. - Nawaliliście - rzucił do inżyniera wyścigowego. - Przed wyścigiem rozmawialiśmy o tym, że byłoby bez sensu zjeżdżać na pit-stop wiedząc, że potem utknie się w korku. A w wyścigu tak właśnie zrobiliśmy. W dodatku dostałem twarde opony na dziesięć okrążeń. Potem przez dwadzieścia kolejnych kółek musiałem jechać na pośredniej mieszance i w konsekwencji nie miałem potem opon. Popełniliśmy błędy, o których uniknięciu rozmawialiśmy rano - wyjaśnił następnie Vettel w rozmowie ze Sky Sports. Zawodnik Ferrari coraz rzadziej ukrywa swoją frustrację dotyczącą pracy zespołu. Niemiec i włoska ekipa nie rozstaną się więc w dobrych relacjach.