Żużlowy sezon zaczął się od mocnego uderzenia. Wrocławianie i lesznianie stworzyli fantastyczne widowisko, w którym błyszczały gwiazdy obu zespołów - Maciej Janowski (Sparta) i Jarosław Hampel (Unia Leszno).
Przed ostatnim biegiem był remis 42:42. O ostatecznym wyniku decydowali Janowski i Milik (Sparta) oraz Hampel i Kołodziej (Unia). Zawiódł Milik, który był ostatni, ale wrocławian uratował ich lider. Janowski pojechał jak rutyniarz i pokonał doświadczonych gości.
- Przyjechał do nas mistrz Polski w mocnym składzie. Może bez kontuzjowanego Piotra Pawlickiego, ale Unia ma dobrych juniorów, którzy dają radę. Mecz trzymał w napięciu do końca i o to nam chodziło - powiedział Janowski.
Natomiast Hampel po zawodach twierdził, że gospodarzom było łatwiej dzięki znajomości toru.
- Widać było, że zawodnicy Sparty lepiej go znają. Wykorzystywali ścieżki, wiedzieli, jak się napędzać, jak zmieniać ustawienia. Remis jest sprawiedliwy - stwierdził "Mały".
Przed 10. wyścigiem było o krok od skandalu, bo zepsuła się dmuchawa pneumatycznej bandy. Organizatorzy długo nie mogli usunąć usterki, ale ostatecznie zawody rozegrano do końca.