Hobby Golloba od lat jest motocross, ale w Super Enduro jeździ się na nieco innych motocyklach (są wyposażone w homologację, czyli muszą odpowiadać normom kodeksu drogowego). Od kilku tygodni żużlowiec przygotowywał się do występu w Łodzi, ale nie ukrywał, że dopiero uczy się nowej dyscypliny.
Pokazał jednak, że jest bardzo szybki nie tylko na motocyklu żużlowym. Jego rywalami w biegu pokazowym były gwiazdy enduro, które już skończyły kariery. Gollob nie dał im żadnych szans. Znakomicie pokonywał kolejne przeszkody i zwyciężył z wielką przewagą. Nie przeszkodził mu nawet niegroźny upadek, który zaliczył po drodze.
Przed startem Gollob nie ukrywał, że do startu w zawodach zainspirowały go sukcesy Tadeusza Błażusiaka, najlepszego zawodnika enduro na świecie. "Taddy" w Łodzi potwierdził klasę. We wspaniałym stylu wygrał pierwszą rundę MŚ w Super Enduro, zwyciężywszy w dwóch z trzech finałowych biegów. Błażusiak jechał z kontuzją: tydzień temu wywrócił się i doznał bolesnego urazu barku.
- Wielkie podziękowania należą się moim fizjoterapeutom, ponieważ nie wierzyłem, że będę w stanie jeździć. Ten uraz męczył mnie od tygodnia. Okazało się jednak, że jestem w stanie utrzymać kierownicę, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Wygranie tych zawodów to naprawdę coś niesamowitego - mówił po zawodach podekscytowany Błażusiak, aktualny mistrz świata i mistrz Ameryki Północnej w enduro.
Organizacja zawodów w Atlas Arenie była wielkim przedsięwzięciem. Do zbudowania toru wykorzystano m.in. potężne kłody drewna, 80 ton kamieni i 120 opon od tirów.
- To był fajny tor. Wszystko było świetnie wyliczone, dostarczono bardzo dobry piasek. Najważniejsze, że ściganie podobało się i zawodnikom, i kibicom na trybunach - podkreślił Błażusiak.