Krzysztof Cegielski wierzy, że Leigh Adams nie załamie się po fatalnej diagnozie: Wózek to nie wyrok śmierci - WYWIAD

2011-09-24 6:00

Środowisko żużlowe jest w szoku po informacji, że Leigh Adams (40 l.), były trzykrotny drużynowy mistrz świata i zawodnik Unii Leszno, po wypadku na motocyklu już nigdy nie stanie na własnych nogach. O tym, jak ciężko aktywnemu sportowcowi przystosować się do życia na wózku inwalidzkim, opowiada nam Krzysztof Cegielski (32 l.), który od wypadku w 2003 roku nie odzyskał sprawności w nogach.

"Super Express": - Niepozostawiająca złudzeń diagnoza lekarska musiała być dla Leigh Adamsa szokiem.

Krzysztof Cegielski: - Przede wszystkim nie wiem, jaka jest jego sytuacja. Przeczytałem, że Australijczyk jest w stanie krytycznym i do końca życia będzie się poruszał na wózku inwalidzkim. Utrata władzy w nogach to nie stan krytyczny! Oczywiście nie jest to komfortowa sytuacja, ale życie na wózku inwalidzkim to nie żaden wyrok śmierci! Często jest lepsze, pełniejsze niż tak zwanych zdrowych ludzi.

>>> Żużel. Stelmet Falubaz Zielona Góra w finale Speedway Ekstraligi!

- Jaka była pana pierwsza myśl po wypadku?

- Kiedy obudziłem się w szpitalu, pomyślałem, że najpóźniej za dwa miesiące wrócę do ścigania. Myślałem, że to sytuacja przejściowa, że wkrótce wszystko będzie w porządku. Kilka dni wcześniej kupiłem nowe silniki i niecierpliwiłem się, kiedy wrócę do pracy przy motocyklu.

- Czas mijał, a pan wciąż nie mógł chodzić. Pewnie pojawiło się zniechęcenie, depresja. Świat się zawalił?

- Z perspektywy czasu sam jestem tym zaskoczony, ale nie miałem momentów załamania. Przez trzy miesiące pobytu w szwedzkim szpitalu byłem otoczony znakomitą opieką, szybko rozpocząłem rehabilitację. Ciężko pracowałem, by wrócić do zdrowia. Nie było czasu, by się nad sobą roztkliwiać.

- Nie wierzę, że nie miał pan chwil słabości, zwątpienia...

- Czyli co? Powinienem być zły na cały świat, prosić o pomoc, litość?! Owszem, życie stało się trochę wolniejsze, ale wreszcie mam czas dla rodziny, na inne rzeczy poza treningami i startami. Cały czas ciężko pracuję nad powrotem do pełni sił, ćwiczę na nogach, pomagam innym zawodnikom, pracuję w telewizji. Oczywiście wciąż pojawia się tęsknota za torem, startami. Ale łapię się na tym, że mimo wszystko chyba obecne życie nie jest gorsze od tego sprzed wypadku.

- Leigh Adams będzie potrafił się przystosować do nowej sytuacji?

- Wierzę, że tak. Przez wiele lat jeździł na żużlu, jest przygotowany do katorżniczej pracy w sporcie. Teraz będzie harował jeszcze ciężej, tyle że nie nad budowaniem formy, ale nad odzyskaniem zdrowia. Na pewno nie powinien mieć żalu do losu. Najłatwiej jest siąść i płakać, ale czasu się nie cofnie. Musi pamiętać, że ma całe życie przed sobą.

Najnowsze