Wypadek Kubicy: Prowincjonalny rajd i marny samochód

2011-02-07 8:37

Akcja  ratowania Roberta Kubicy była powolna. Od uderzenie w barierę koło kościoła  do dowiezienia rannego kierowcy do szpitala Santa Corona w Pietro Ligure upłynęły długie dwie godziny. Dlaczego?

W pierwszej chwili organizatorzy tego prowincjonalnego rajdu nawet nie zatrzymali jego biegu. Obok rozbitego samochodu Roberta śmigały samochody jego kolegów, zatrzymał się dopiero Mauro Moreno. Upłynęło kilkanaście minut nim wszystkie samochody zatrzymano.. Ale akcja ratunkowa nadal się ślimaczyła. Do szpitala odległego o zaledwie 17 km dowieziono  Roberta po dwóch godzinach.

Michał Kościuszko, który dobrze zna skody fabie s2000 evo2, twierdzi , że są to pojazdy trudne do opanowania, bo nadsterowne i kapryśne. Da się nimi jeździć, ale potrzeba sporo czasu na ich opanowanie. Tymczasem Robert Kubica jechał fabią w rajdzie po raz pierwszy, korzystał z zaproszenia zaszczyconego jego zainteresowaniem teamu Skody. To miała być weekendowa zabawa mistrza....

Skończyło się ciężkim wypadkiem, bo na zakręcie obok kościoła  korzenie drzew wybrzuszyły asfalt. Skoda na tej trudnej do zauważenia przeszkodzie straciła kontakt z podłożem i poleciała w barierę. To już trzeci  poważny "dzwon", jak mówią kierowcy, w karierze Kubicy.

Pierwszy wypadek miał w wieku 19 lat, w roku 2003 w Polsce. Złamał wtedy prawą rękę - tę samą, która zraniona jest teraz - ale jej kości połatano 18 tytanowymi śrubami.

Potem w roku 2007 była straszna kraksa w Grand Prix Kanady, kiedy przy szybkości 230 km/h uderzył w barierę i...praktycznie nic mu się nie stało. Ale to był znakomicie zabezpieczony bolid F1.

W trzecim wypadku Roberta samochód był marny, a pech znacznie większy.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze