Nie ukończył wyścigu Kimi Raikkoenen (McLaren). Podobnie jak podczas Grand Prix Australii wysiadł mu silnik, w momencie gdy był na trzecim miejscu. Zwykle opanowany Fin tak się wściekł, że odepchnął człowieka z obsługi.
Ten incydent z Raikkoenenem oraz pech Australijczyka Marka Webera były najciekawszymi zdarzeniami w tym kolejnym nudnym wyścigu zdominowanym przez Michaela Schumachera. Ci, którzy liczyli na emocje, stawiali właśnie na Webera, który rewelacyjnie jechał w kwalifikacjach (druga pozycja za Michaelem Schumacherem). Ale w niedzielnym Grand Prix Weber ruszył jak żółw i spadł na koniec stawki. Okazało się, że miał problemy z komputerowym oprogramowaniem. Potem jeszcze złapał "kapcia". A na koniec wypadł z toru.
Juan Pablo Montoya bardzo się starał, ale "Schumi" był poza jego zasięgiem.