Niecałe dwa tygodnie temu Zmarzlik znakomicie zaprezentował się w GP w Malilli, gdzie zdobył 14 punktów i niewiele brakowało, a znalazłby się w finale (został wykluczony w półfinale). Dzięki świetnemu występowi awansował z 5. na 4. miejsce w klasyfikacji generalnej i brakuje mu tylko punktu do podium (wyprzedza go Maciej Janowski).
W ubiegłym roku Zmarzlik w Gorzowie awansował do finału, w którym był czwarty (wygrał Tai Woffinden przed Patrykiem Dudkiem i Jasonem Doylem). Teraz będzie mógł poprawić ten wynik, bo od kilku tygodni błyszczy wspaniałą formą.
Z głodu nie umrze
Choć nie jest mistrzem kuchni, jak sam zapewnia, z głodu nie umrze. Daniem, które opanował do perfekcji jest kurczak z ryżem i warzywami. Jego wzorem kulinarnym jest mama Dorota. - Chciałbym umieć gotować jak mama, jej dania są przepyszne - zapewnia.
Tatuaże nie dla niego
Maciej Janowski, Tai Woffinden i Bartosz Zmarzlik - wszyscy są świetnymi żużlowcami, ale różni ich zamiłowanie do tatuaży. "Magic" i "Tajski" mają ich sporo, a na ciele Zmarzlika nie ma ani jednego malowidła. - Nie kręci mnie to i nie zamierzam sobie robić tatuażu - twierdzi.
Gorliwy katolik
Wiara w Boga ma dla Zmarzlika ogromne znaczenie. W kościele jest w każdą niedzielę, także wtedy, gdy ma mecz. Gdy jeździ w Gorzowie, wybiera się na mszę w kościele położonym nieopodal domu w rodzinnych Kinicach. Jeśli mecz jest na wyjeździe - rusza do pobliskiego Barlinka na mszę o 7 rano.
Stroni od alkoholu
Jest perfekcjonistą, dlatego jak na prawdziwego sportowca przystało, stroni od alkoholu. Nawet na posezonowej gali PGE Ekstraligi nie sposób go było zobaczyć choćby z kufelkiem piwka. - Bardzo rzadko piję. Nie mam zbyt wiele wolnego czasu, a poza tym zwyczajnie... nie lubię - tłumaczy.
Kiepski matematyk
Od małego uwielbiał motocykle, a szkoła była dla niego udręką. Nie był jednak najgorszym uczniem, choć do wzorowego było mu daleko. Największe problemy sprawiała mu matematyka. - Już w zerówce jej nie lubiłem! - śmieje się.
Numeruje silniki
Wielu żużlowców nadaje imiona swoim silnikom i Bartek pod tym względem nie był inny. - Był Antonio, Misiu, Rysiu... Pamiętam, że Rysiu był najszybszy - powiedział nam zawodnik Stali. Teraz jednak wygodniej mu numerować silniki i w ten sposób je rozróżnia.
Nie lubi maruderów
W ludziach najbardziej nie lubi narzekania, choć przyznaje, że czasem też mu się to zdarza. - Jeśli na coś narzekasz, to rób tak, byś miał lepiej - taką zasadę wyznaje.