Na ringach amatorskich stoczył 114 walk (99 wygrał, dwie zremisował, 13 przegrał), a świat usłyszał o nim, gdy w 1985 r. w Bukareszcie zdobył srebrny medal mistrzostw świata juniorów. W 1988 r. dołożył brąz na igrzyskach w Seulu. Gdyby nie kontuzja łuku brwiowego w półfinałowej walce z Koreańczykiem Baikiem Hyun-Manem (walkę przerwano w 2. rundzie) prawdopodobnie byłby w finale.
Na zawodowstwie przeżył wiele wzlotów i upadków. Jego dwa pamiętne boje z Riddickiem Bowe z 1996 r. (w obu walkach Andrzeja zdyskwalifikowano za uderzenia poniżej pasa) przeszły do historii boksu zawodowego. W drugiej walce lał byłego czempiona tak okropnie, że ten całował mu buty.
Czterokrotnie stawał do walk o tytuł i choć z Lennoxem Lewisem (1997 r. o pas WBC) i Lamonem Brewsterem (2005 r. o pas WBO) wyraźnie przegrał, to w walkach z Chrisem Byrdem (2004 r.o pas IBF) i Johnem Ruizem (2004 r. o pas WBA) w opinii wielu został skrzywdzony przez sędziów.
- Przeszłości już nie zmienię, choć najchętniej wymazałbym te wszystkie przegrane - mówił po odebraniu statuetki dla najlepszego sportowca 25-lecia na gali "Super Expressu". Dziś świętuje 50. urodziny.
Wszystkiego najlepszego, "Andrew"! Dziękujemy Ci za wszystkie wspomnienia. I te piękne, i te brzydsze. Ale zawsze emocjonujące.
Sto lat, Andrzej!
Sprawdź też: Andrzej Gołota wygrał z "Masą" w sądzie. Czeka na przeprosiny