"Super Express": - Widujecie się na śniadaniu?
Andrzej Fonfara: - Na śniadaniu nie, ale widuję go w hotelu. Mówimy sobie "cześć" i idziemy dalej. Stevenson sprawia wrażenie spokojnego, ale jaki jest naprawdę, przekonamy się w ringu.
- Jaki masz plan na tę walkę?
- Nie będę go zdradzał, mam kilka opcji, jedną wybiorę przed wejściem do ringu.
Przeczytaj: Rywal Fonfary zapowiada nokaut. Walka tuż tuż!
- Czy wniesiesz do ringu jakieś symbole warszawskiej Legii, której kibicujesz?
- Mam tatuaż Legii i każdy wie, że jestem fanem tego klubu.
- Na walce ma być Artur Boruc, twój przyjaciel i kibic.
- Już jest, będzie mnie wspierał w czasie walki. Znam się też z Marcinem Gortatem. Ostatnio byłem na jego meczu w Chicago, gdy grali z Bulls. Rozmawiałem z Marcinem o mojej walce, to bardzo miły człowiek. Zapraszał mnie na wspólną kolację, ale musiałem jechać na trening.
- Zabalujecie z Borucem?
- Może po walce.
- A co sądzisz o karierze politycznej Tomasza Adamka?
- Jeśli czuje się w polityce dobrze, to niech robi to, co uważa za stosowne. Jego wybór.
Zobacz także: Trener Stevensona: Fonfara zapłaci za każdy błąd!
- Przy jakiej piosence wejdziesz do ringu?
- Zespół Hemp Gru napisał dla mnie specjalnie jeden kawałek, ale jeszcze go nawet nie słyszałem.
- Będzie to pierwsza walka, na której nie będzie twojej dziewczyny. Nie uważasz tego za złą wróżbę?
- Nie, bo nie jestem przesądny. Nie wierzę we wróżki i czarne koty. A moja ulubiona liczba to ponoć pechowa "13".
- Kiedy się ożenisz?
- Nie wiem. Na razie będę w lipcu świadkiem na ślubie mojego kolegi, boksera Tomka Hutkowskiego, który niedawno zrezygnował z pięściarskiej kariery.