Gołota, który na co dzień mieszka w USA, podczas pobytu w Polsce nie mógł odmówić sobie spotkania z ukochaną mamą. Wybrał się z nią do baru mlecznego przy ulicy Kruczej w Warszawie, gdzie mogli spokojnie porozmawiać, a przy okazji coś przekąsić.
Mimo że jest znany, nie robił z siebie celebryty. Stanął w kolejce i cierpliwie czekał na swoje zamówienie. Andrzej wybrał kotleta schabowego i buraczki. „Schaboszczak” w tym Mleczaku kosztuje mniej niż 8 złotych, a surówka – poniżej 4! Jak widać nie trzeba zapłacić fortuny, by dobrze i smaczniej się najeść. A Gołocie, choć jest gwiazdą, najwidoczniej nie są potrzebne luksusy i wystrojeni kelnerzy.
Po posiłku Gołota sprintem ruszył do pobliskiego hotelu. Choć padał ulewny deszcz, bokser nie potrzebował parasola. „Ostatniej nadziei białych”, jak nazywano go w trakcie kariery, nawet oberwanie chmury jest niestraszne!
Polecany artykuł: