"Super Express": - Jak się pan czuje jako sportowiec 25-lecia?
Andrzej Gołota: - Świetnie, choć prawdę mówiąc nie dowierzałem. To było dla mnie zaskoczenie, dziękuję wszystkim, którzy głosowali.
- Wraca pan myślami do dawnych walk?
- To już przeszłość, bywały momenty dobre, ale i te gorsze. Można do nich wracać myślami, ale trzeba się pogodzić, że tak było i tego już nie można zmienić.
- Która z pana walk była najciekawsza?
- Wszystkie były ciekawe!
- Których pan żałuje?
- Tych wszystkich przegranych, najchętniej bym je cofnął. Niektóre walki były niepotrzebne, ale nie ma sensu do tego wracać.
- 14 grudnia minie 20 lat od pamiętnej rewanżowej walki z Riddickiem Bowe'em (Gołota zrobił to samo, co w pierwszej walce - uderzał poniżej pasa i został zdyskwalifikowany - red.).
- Pozostał żal w sercu, ale już tego nie rozpamiętuję. Staram się patrzeć w przyszłość.
- Czym zajmuje się pan na sportowej emeryturze?
- Pracuję. Jak wrócę z Polski do Chicago, zapewne spadnie śnieg. Trzeba będzie odśnieżać (śmiech). A poważnie mówiąc, to jeszcze na emeryturę się nie wybieram! Patrzę, jak dorastają moje dzieci. One są dla mnie najważniejsze.
- Niedawno na łamach "SE" Krzysztof Włodarczyk przyznał, że żył zbyt rozrzutnie i nie zabezpieczył się na przyszłość. Jakie ma pan rady dla młodych pięściarzy?
- Trzeba być mężczyzną, a mężczyzna myśli i patrzy przyszłościowo. Wydawać kasę i się bawić można zawsze, ale dobrze jest inwestować pieniądze. Ja finansowo nie narzekam.