Fibak dobrze zna Andrzeja. - Poznaliśmy się w USA, bardzo go lubię - przyznaje i od razu wspomina wesołe spotkania z Gołotą. - Kiedyś zaprosiłem go do wykwintnej restauracji w Nowym Jorku - opowiada Fibak. - Już przy wejściu był problem, bo Andrzej nie miał obowiązkowej w tym lokalu marynarki. Kierownik sali przyniósł kilka dyżurnych strojów do wyboru. Tylko że Gołota w większość nie mógł się wcisnąć.
Gdy przyszło do zamawiania potraw, rzucił tylko: "Biorę lewą stronę karty". Kelnerzy przynieśli ze 20 dań, Gołota wszystko pochłonął i do dziś jest najchętniej wspominanym klientem tej restauracji - śmieje się Fibak.
- A na kogo stawiam? Wokół Andrzeja przed każdym pojedynkiem pojawia się wiele znaków zapytania - uważa Fibak.- Jest trochę starszy od rywala, nie wiadomo, jak wytrzyma spory wysiłek. Ze względu na sympatię, jaką go darzę, stawiam jednak na Gołotę. Oczywiście nie mam nic przeciwko Adamkowi, który będzie faworytem tej walki.