Wielkie problemy Agnieszki Rylik. Sprawa trafiła do prokuratury
Agnieszka Rylik w przeszłości odnosiła wielkie sukcesy. Była mistrzynią świata w boksie zawodowym, wygrywając 17 z 18 swoich walk. W kick-boxingu wielokrotnie zostawała mistrzynią Polski, Europy i świata. Później próbowała swoich sił w telewizji jako reporterka i prezenterka. Niestety, w ostatnich latach jej życie nie miało wiele wspólnego ze spokojną, sportową emeryturą. W 2022 roku straciła partnera, Andrzeja Gnoińskiego i została sama z córką Marią (z małżeństwa z Krzysztofem Zbarskim), a coraz bardziej dokuczały jej problemy zdrowotne. – Zostałam sama i prawie przestałam chodzić przez problemy z kręgosłupem. (...) Zawsze myślałam, że jak mam dwie ręce i dwie nogi w miarę zdrowe to zawsze sobie poradzę, niestety zwyrodnienia w odcinku lędźwiowym kręgosłupa sprawiły, że nogi drętwiały i zaczęły się problemy z poruszaniem. Nie mogłam chodzić, ani stać dłużej niż parę minut. Nie mogłam się schylić. Nie wspominając o bólu. – pisała w mediach społecznościowych. W końcu Agnieszka Rylik pozwoliła, by założono na jej rzecz zbiórkę.
Tragiczne informacje z Afryki. 31-letni pięściarz zmarł tuż po walce, padł na deski bez ciosu
Zbiórka została założona 21 stycznia przez Stowarzyszenie Obudź w Sobie Potencjał. Cel ustalono na pół miliona złotych i obecnie prawie 9 tys. osób wpłaciło łącznie nieco ponad 444 tys. złotych. To jednak nie koniec problemów Agnieszki Rylik, ponieważ w programie stacji Polsat „Interwencja” nagłośniono problem... wierzycieli byłej mistrzyni. Do telewizji zgłosiły się kobiety, które twierdzą, że Rylik jest im winna nawet po kilka tysięcy złotych. – Mówiłam jej: Musisz mi zwrócić część. Odpowiadała: Dobra, za tydzień ci zwrócę. I zwracała 300 czy 500 złotych, ale za kolejny tydzień prosiła o kolejny przelew na 1000 złotych na inne konto, bo poprzednie jest zablokowane. (...) W sumie jest mi winna około osiem tysięcy złotych – mówiła pani Eliza. – Tak się poczułam jak bardzo dobry bankomat z dostępem 24-godzinnym do wypłat. Zdarzało się, że w nocy również były telefony: potrzebuję na taksówkę, żeby podjechać do apteki, na leki. Ja jej bezgranicznie ufałam. Nasza przyjaźń zakończyła się wtedy, jak poprosiłam ją, żeby poddała się leczeniu, ja już od pewnego czasu obserwowałam pewne niepokojące mnie sygnały. Mówię o pewnej formie uzależnienia. Zareagowała bardzo agresywnie, nagle kontakt się urwał, po prostu zniknęła z dnia na dzień z mojego życia – dodawała pani Anna, od której Rylik miała łącznie pożyczyć aż 40 tys. złotych! Jedna z pokrzywdzonych próbowała nawet zablokować zbiórkę, jednak nie jest ona założona przez Rylik, więc nie było takiej możliwości.
Agnieszka Rylik zareagowała na „Interwencję” wpisem w mediach społecznościowych. – W związku z emisją programu Interwencja pragnę poinformować, że nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z pełną treścią materiału, który został wyemitowany. W związku z powyższym, po dokładnej analizie programu, wraz z moim pełnomocnikiem prawnym, wrócę z pełnym oświadczeniem w tej sprawie. Redaktor Małgorzata Pietkiewicz, mimo pisemnych zapewnień, nie przedstawiła w programie mojego oświadczenia na zadane przez nią pytania. Dziękuję za zrozumienie – napisała. Okazuje się, że program w telewizji to jedno, ale sprawa trafiła też już do prokuratury! – Zarzuty oszustwa, doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzania mieniem po uprzednim wprowadzenie w błąd pokrzywdzonego. Każdy z takich czynów zagrożony jest karą pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu. Zarzuty zostały postawione, nie zostały jeszcze tylko ogłoszone. Planujemy je ogłosić w najbliższym czasie – przekazał Antoni Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie w „Interwencji”.
