"Super Express": - Krzysztof Zimnoch mówi o tobie lekceważąco "niech sobie chłopaczyna boksuje", a Krzysztof Włodarczyk twierdzi, że "jakoś się tolerujecie". Dlaczego środowisko bokserskie cię nie lubi?
Artur Szpilka: - Mam w nosie, co mówią inni, czy ktoś mnie lubi, czy nienawidzi. O Zimnochu nawet nie chce mi się już gadać. A z Krzyśkiem Włodarczykiem to faktycznie jest tak, że się po prostu tolerujemy i rzeczywiście podczas wspólnych treningów czy obozów do niczego się nie potrzebujemy. "Diablo" nie jest moim przyjacielem i nigdy nim nie będzie. Każdy z nas ma swój świat.
- Boksujecie w jednej grupie. Nie wpływa to negatywnie na atmosferę?
- Nie, bo każdy pracuje dla siebie i na swoje nazwisko. W tej samej grupie mam swoich przyjaciół: Andrzej Wawrzyk, Paweł Kołodziej, Krzysiu Głowacki czy Grzesiu Proksa.
Artur Szpilka lub Krzysztof Włodarczyk powalczą w Dubaju
- Z czego może wynikać ta niechęć? Z tego, że jeszcze nic wielkiego nie osiągnąłeś, a już zarabiasz wielkie pieniądze?
- Nic nie osiągnąłem? To takie głupie gadanie. Który bokser w moim wieku może pochwalić się wygraną z tak doświadczonym rywalem jak Tomasz Adamek albo miejscem w czołowej piętnastce każdej najważniejszej federacji bokserskiej? Co do pieniędzy, przecież nie bronię nikomu zarabiać tyle, co zarabiam sam.
- Ostatnio pojawiły się informacje, że twoim trenerem w USA może być doświadczony Ronnie Shields. Czujesz się na tyle mocny z angielskiego, by móc się z nim swobodnie porozumiewać?
- Jasne, że tak. Poza tym Shields to tylko jedna z opcji. Szczegóły mojego wyjazdu do USA nadal są dopracowywane.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail