"Diablo" uratował samobójcę

2009-02-25 8:00

To miał być zwykły poranny trening, ale zapamiętam go do końca życia - mówi łamiącym się głosem Krzysztof "Diablo" Włodarczyk (28 l.). Znany polski bokser uratował człowieka, który próbował popełnić samobójstwo.

Wtorek, godzina 11.20. Włodarczyk razem z trenerem Fiodorem Łapinem trenują, biegając po warszawskim Lasku Bielańskim. Nagle dostrzegają wiszącego na gałęzi człowieka.

- To było coś niesamowitego, jak w jakimś filmie! - opowiada "Diablo". - Wybiegłem zza drzewa i nagle go zobaczyłem. Od razu zareagowaliśmy, trener Łapin go trzymał, a ja próbowałem odczepić linkę. Ale okazało się, że ten człowiek dużo waży i trener nie jest w stanie podnieść go wystarczająco wysoko, żebym mógł go odwiązać. Zamieniliśmy się rolami i wtedy szybko się udało. I to dosłownie w ostatniej chwili.

Opowiadając o tragicznych wydarzeniach bokser nie potrafi ukryć emocji.

- To nie był jakiś menel czy bezdomny. Ten człowiek miał 65 lat, był porządnie ubrany, w jakieś eleganckie spodnie, sweter i puchową kurtkę. Ciekawe, co mogło go pchnąć do próby samobójczej - zastanawia się Włodarczyk. - Kiedy tylko go ściągnęliśmy, dałem mu kilka razy w twarz, żeby go ocucić. Ale on był nieprzytomny, ledwie oddychał.

Bokser i trener nie mieli telefonów, więc "Diablo" wybiegł szybko z lasu i korzystając z pomocy przechodniów wezwał pogotowie.

- Zanim przyjechali, facet dwa razy niemal umarł. Pluł krwią, dusił się - relacjonuje Włodarczyk, który niemal codziennie biega po Lasku Bielańskim. - Ale nigdy nie biegamy tamtędy. Mamy swoją stałą, 12-kilometrową trasę, ale teraz zdecydowaliśmy, że pobiegniemy tylko 8 kilometrów i skręciliśmy wcześniej. Akurat w tę dróżkę, gdzie postanowił się powiesić ten człowiek.

Niedoszłego samobójcę wniesiono do karetki, ale na tym dramat się nie skończył. Samochód ugrzązł w błocie, nie mógł wyjechać z lasu, wreszcie wpadł w dół. Na pomoc przyjechała straż pożarna, a po pacjenta - druga karetka.

- Mam nadzieję, że lekarzom uda się uratować tego człowieka i że będę mógł się z nim spotkać i dodać mu otuchy - mówi bohaterski sportowiec. - Bohaterski? Dajcie spokój! To nie jest żadne bohaterstwo, zachowałem się zupełnie normalnie. Myślę, że każdy człowiek na moim miejscu zrobiłby dokładnie to samo. Co, mieliśmy pobiec dalej i po prostu zostawić go tam na drzewie?!

Najnowsze