Gala GROMDA 15, podobnie jak poprzednie wydarzenia tej federacji, nie zawiodła. To był wieczór pełen brutalnych i krwawych emocji, a to co najważniejsze wydarzyło się rzecz jasna na samym końcu. Wówczas do ringu weszło dwóch legendarnych już zawodników GROMDA. Na przeciw siebie stanęli Mateusz "Don Diego" Kubiszyn, mistrz federacji, a także Łukasz "GOAT" Parobiec, zawodnik, który stoczył wiele morderczych walk. Tym razem doświadczony pięściarz miał okazję zostać mistrzem i odebrać pas Kubiszynowi. Jasnym było, że zadanie nie będzie należało do łatwych.
Dotychczas "Don Diego" nie znalazł swojego pogromcy na galach GROMDA i był niepokonanym czempionem. W maju pas zdobył w niebywale brutalnym pojedynku z Bartłomiejem "Balboą" Domalikiem. Starcie z Parobcem zaczęło się dość łatwo, ale szybko Don Diego ruszył do przodu. Na minutę przed końcem pierwszej rundy po raz pierwszy posłał rywala na deski. Goat, choć na miękkich nogach, zdołał wstać.
Widać było jednak, że starszy z zawodników nie doszedł w pełni do siebie. Na dwadzieścia sekund przed końcem Kubiszyn raz jeszcze trafił potwornie mocno prawym sierpowym i Parobiec ponownie był liczony. Zdołał jednak dotrwać do końca pierwszej rundy. Na początku drugiego starcia Don Diego okrutnie obił przeciwnika po korpusie, poprawił na szczękę i narożnik Goata rzucił ręcznik.